-Katherine, naprawdę ją tylko odprowadziłem...- odpowiedziałem skruszony. Właśnie takiej reakcji się obawiałem.
-Była totalnie zalana... nie mogłem pozwolić, żeby...
-Owszem, mogłeś- wysyczała przez zęby, przerywając mi.
-To nic wielkiego...
-Zważając na to, że kiedyś się pieprzyliście, a ta suka przypomina mi o tym za każdym razem, gdy ją spotkam... tak, to jest coś wielkiego- warknęła, ponownie mi przerywając.
-Ale...
-To może ja teraz pójdę do Harry'ego? I sprawdzę, czy może nie muszę się nim zająć...
-Ani mi się waż!- warknąłem przerażony.
-A no właśnie. Nadal to jest tak zwane "nic"?- zrobiła palcami króliczka w powietrzu.
-Przecież nic takiego się nie stało- zrobiłem młynka oczami, co jeszcze bardziej ją zirytowała.
-Jak byś się czuł na moim miejscu?- zapytała wkurzona do krańca swoich możliwości.
-To jest co innego...
-To jest to samo!- krzyknęła.
-Katherine, odprowadziłem ją. To wszystko-traciłem już swój stoicki spokój.
-Trzeba było w ogóle nie wracać! Mogłeś zostać u niej! Co za różnica?!-była naprawdę wkurzona.
-Była moją przyjaciółką, nie mogłem puścić jej samej. Była totalnie zalana- naprawdę próbowałem ją uspokoić.
-Broń ją, broń! Dalej!-krzyknęła wychodząc z kuchni.
-Mała ... -Daj sobie spokój człowieku!
-Nie rozumiesz, że tylko ją odprowadziłem?-moja irytacja rosła z każdą sekundą.
-Dobrze-odpowiedziała całkiem obojętnie.
-Katherine...-podszedłem do niej i łapiąc za jej nadgarstek, oplotłem ją w tali próbowałem załagodzić to w inny sposób.
-Lubię cię taką złą i zadziorną. To pociągające-mruknąłem przejeżdżając językiem za jej uchem.
-Spieprzaj- warknęła odpychając mnie od siebie i ruszyła w głąb domu.
-Piękna, nie wkurzaj się...
-Za późno- syknęła. Postanowiłem trochę zmienić taktykę i miałem nadzieję, że zadziała.
-Twój tyłek wygląda świetnie w tych leginsach. Mam ochotę wziąć cię na tym stole- gwizdnąłem idąc za nią, na co pokazała mi środkowy palec, nawet nie racząc mnie swoim spojrzeniem. Nie zadziałało. Usiadła na sofie, założyła nogę na nogę i ręce na piersi. Zachowywała się jak pięciolatka, lecz wiedziałem, że to tylko pozory. To nie był zwykły "foch". Stanąłem przed nią, ale dziewczyna nie spojrzała na mnie.
-Czemu nie potrafisz zrozumieć? Zaprowadziłem ją, ponieważ kiedyś byliśmy blisko...
-Ta, w łóżku- warknęła wpatrując się pusto w punkt za mną.
-Zachowujesz się jak dziecko, Katherine- przeczesałem dłonią włosy.
-No widzisz "panie dorosły"! Jestem dla ciebie za mało dojrzała! Było sobie poszukać jakiejś pięćdziesiątki z czwórką dzieci! Może ona spełniłaby twoje potrzeby i zrozumiałaby, że "tylko odprowadzałeś" dziewczynę, która jeszcze całkiem niedawno robiła ci dobrze!- krzyknęła i gwałtownie podniosła się z kanapy.
-Nic nie rozumiesz-powiedziałem już podenerwowany.
-Co tu jest do rozumienia?!
-Nawet nie masz pojęcia jak bardzo jej nie lubię! Nie zdajesz sobie sprawy z tego jak działa mi na nerwy! -krzyknęła.
-I ty twierdzisz, że zachowuje się jak dziecko?! A kto zmieniał mi lekarza, godzinę przed wizytą, bo mu się nie podobało, że lekarz to mężczyzna?! Kto zrobił mi awanturę, bo jakiś pieprzony lekarz wszedł na jedną, pieprzoną sekundę do gabinetu?! Kto wczoraj o mało co nie zabił chłopaka, bo zapytał o moje imię?! I kto cały czas wkurza się za Harry'ego?!-wykrzyczała.
-Tak, ale to ja zachowuje się jak dziecko! Brawo Zayn! Plus 10 do inteligencji!-złapałem ją za nadgarstki i spojrzałem w jej oczy.
-Dobrze wiesz, że czepiam się tego fiuta, bo podobasz się mu-powiedziałem niskim i zachrypniętym głosem.
-Czy ty jesteś ślepy?! Nie widzisz tego, że Lilly jest w tobie zakochana po uszy?! Jesteś żałosny-odparła, a ja nie mogłem uwierzyć w to co powiedziała.
-To, że cały czas mnie sprawdzasz, to znaczy, że mi nie ufasz! Wystarczy, że jakiś facet zbliży się do mnie na odległość 2 metrów, a ty robisz awanturę! A gdy ja po raz pierwszy zwracam ci uwagę, to to jest według ciebie "nic wielkiego"! Rozumiesz znaczenie takiego uczucia jakim ja darzę ciebie?! Zdajesz sobie sprawę, jak to boli, gdy...- nie dałem jej dokończyć ponieważ, przygwoździłem jej ciało do mojego i złączyłem nasze wargi w namiętnym pocałunku. Dziewczyna się kręciła i próbowała walczyć, lecz mój uścisk był tak mocny, że jej małe ręce nie dały rady. Mój język desperacko prosił o wstęp do jej usta, ale dziewczyna nie chciała się poddać. Jedną rękę trzymałem na jej plecach, a drugą wplątałem w jej długie włosy. Katherine, po dłuższej walce ustąpiła i odwzajemniła pocałunek. W końcu musieliśmy się rozdzielić, aby nabrać powietrza. Spojrzała mi w oczy.
-Cóż za tani chwyt z twojej strony- wyszeptała wbijając we mnie brązowe tęczówki.
-Jak widać skuteczny- uśmiechnąłem się cwaniacko, a dziewczyna wtuliła się w mój tors.
-Czemu ty mi to robisz?- zapytała, na co zmarszczyłem brwi.
-Ale co?- zapytałem zdezorientowany.
-Każdego dnia każesz kochać mi ciebie coraz bardziej... - wyszeptała, na co mój ucisk na jej ramionach wzrósł.
-Też cię kocham mała-wyszeptałem z wargami przy jej czole.
-Przepraszam, że ją odprowadziłem-powiedziałem cicho.
-Nic się nie stało-zaczęła bawić się moim guzikiem od koszuli.
-Wiesz co mi powiedziała?-spojrzała na mnie pytającym wzrokiem.
-Powiedziała, że jesteś szczęściarą. Może dasz jej szansę?-zapytałem.
-Nie ma mowy- odpowiedziała i odchylając delikatnie plecy od powierzchni. Przygryzła wargę uprzednio ją oblizując i uśmiechnęłam się.
-Więc mój tyłek wygląda świetnie w tych leginsach, tak?-zmieniła temat, prowokując mnie i to tak bardzo.
-Nawet nie masz pojęcia jak-mruknąłem nisko.
-Więc?-zapytała głupio. Popatrzyłem na nią, a po chwili przerzuciłem dziewczynę przez ramię.
-Zayn!-zaśmiała się głośno, a ja zabrałem ją do pokoju grafity.
KATHERINE'S POV
To było niesamowite, jak szybko zmienialiśmy nasze położenie. W jednej minucie się do siebie drzemy, a za chwilę śmiejemy się i całujemy. Ale to byliśmy my. I nikt nam nie mógł tego odebrać. Przynajmniej miałam taką nadzieję.
-Zayn, ostrzegam cię!- pisnęłam, gdy znaleźliśmy się w pokoju. Chłopak położył mnie na sofie i przygwoździł swoim ciałem moje, do miękkiej powierzchni.
-I co teraz?- zapytałam piskliwym głosikiem.
-Ty wiesz co teraz- wymruczał pociągająco, na co mój żołądek zrobił młynka, a policzki nabrały purpurowego koloru. Dominująca natura Zayn'a miała bardzo wiele plusów. W zasadzie to mimo wszystko ją ubóstwiałam. Nigdy się z nim nie nudziłam. Zawsze zaskakiwał mnie na nowo. Każdego dnia.
-Zabierz mnie do łóżka-wyszeptałam seksownie, a po chwili znalazłam się już w objęciach chłopaka. Szybkim krokiem wszedł do pokoju, kładąc mnie na puchowym łóżku. Nachylił się nad moją twarzą i obdarował ją długim i przenikliwym spojrzeniem. Zarumieniłam się, kiedy tak wpatrywał się we mnie. Po chwili jednak przywarł wargami do moich, a ja jęknęłam wprost do jego ust. Kąciki jego ust zadrżały, a ja złapałam go za jego kruczoczarne włosy.
-Jesteś przepiękna. Nie mogę uwierzyć, że jesteś moja-wyszeptał Zayn delikatnie muskając moje usta. Po chwili wrócił jednak do pieszczenia mojego języka swoim. Palcem wskazującym zaczął delikatnie podnosić moją bluzkę do góry, a gdy moje ciało spotkało się z jego dotykiem, przeszła mnie fala gorącego dreszczu. To naprawdę niemożliwe, że z każdym dniem coraz intensywniej reagowałam na jego dotyk. Zakreślił kilka kółek wokół mojego pępka. Jednak coś go zatrzymało. Wibracje mojego telefonu, znajdującego się na szafce nocnej, oznajmiały, że ktoś próbował się do mnie dodzwonić. Zayn przez chwilę nie chciał mnie puścić, ale w ostatniej chwili odebrałam połączenie.
-Słucham?-próbowałam uformować mój oddech.
-Hej Kate. To ja, Steph-usłyszałam sympatyczny głos rudowłosej dziewczyny.
-Hej Steph-spojrzałam na Zayna, który wywrócił młynka oczami i powrócił do muskania mojej szyi. Strasznie mnie to rozpraszało, a nawet i łaskotało. Próbowałam go od siebie odepchnąć, ale słabo mi to wychodziło.
-Jasne, z miłą chęcią wybiorę się z tobą do kina - powiedziałam i głośno syknęłam kiedy Zayn mocno wpił się w moją szyję, tworząc na niej siną plamę.
-Przeszkadzam Ci?-zapytała skruszona.
-Nie, po prostu uderzyłam się o kant- odpowiedziałam. Dziewczyna przytaknęłam, a następnie wybrałyśmy czas i miejsce naszego spotkania. Niestety Zayn nie dawał za wygraną, a kiedy dziewczyna pytała czy wolę horror czy też może jakąś komedię, jego dłoń zjechała niebezpiecznie nisko. Jęknęłam, kiedy jego palec znalazł drogę do centrum mnie.
-Kate, chyba jednak ci przeszkodziłam.- tym razem jej głos był rozbawiony. Spojrzałam wrogim wzrokiem na Zayna, a ten uśmiechnął się uroczo i zrobił minę niewinnego szczeniaka.
-Zadzwoń do mnie, po... no wiesz- zaśmiała się i zakończyła połączenie. Odłożyłam na bok telefon i klepnęłam chłopaka mocno w ramię. Obrzucił mnie oburzonym spojrzeniem, jednak widziałam jak minimalnie jego kąciki ust unoszą się w górę.
-Czy możesz choć raz powstrzymać swoją chcice?! Chociaż ten jeden raz?!- pisnęłam chichocząc.
-Pogadaj z nią. Ja jestem tylko jej podwładnym- figlarny uśmiech, który gościł na jego twarzy, był zabijająco seksowny. Z resztą wszystko co Zayna było seksowne. Nie było dnia, w którym wyglądałby niekorzystnie. Wywróciłam oczami.
-Jesteś niemożliwy- powiedziałam.
-A ty piękna- mruknął i zaczął składać krótkie pocałunki na moim brzuchu.
-Zayn, to łaskocze!- pisnęłam i zaczęłam się wiercić. Dmuchnął zimnym powietrzem w mój pępek, a po chwili przewrócił mnie tak, że siedziałam okrakiem na jego nogach. Siedział figlarnie się do mnie uśmiechając, a ja bawiłam się jego palcami dłoni. Te palce mogą tyle zdziałać ...
-Katherine? Czy ty mnie w ogóle słuchasz? -zapytał machając dłonią przed moją twarzą. Momentalnie oblałam się rumieńcem, a chłopak wywrócił oczami.
-Pytałem, do którego kina idziecie?-powtórzył swoje pytanie.
-W sumie to nie mam pojęcia. Jedyne co wiem to to, że mamy spotkać się w kawiarni koło poczty. Pamiętasz, byliśmy w niej. I wtedy pójdziemy do jakiegoś kina-uśmiechnęłam się szeroko.
-Zawiozę cię-odparł.
-Zayn, nie zaczynaj. Dam sobie radę, kotek-pochyliłam się nad jego twarzą i musnęłam jego nosek. -Ale ja chcę cię zawieźć. Mogę was też podwieźć do kina, a po seansie, odwiozę tą całą Caroline ... -Stephanie-poprawiłam go.
-Mniejsza. Odwiozę ją do domu, a my wrócimy do siebie-powiedział przerzucając mnie na drugą stronę łóżka. Wstał i skierował się do szafy, dają mi do zrozumienia, żebym się lepiej nie kłóciła. -Zawieź mnie tylko do kawiarni. Resztę drogi damy sobie same radę Zayn. Proszę cię. We dwie damy radę. Nic nam się nie stanie- wstałam z łóżka i oplotłam jego biodra.
-Proszę?- uśmiechnęłam się uroczo.
-Katherine...
-Kocham cię- cmoknęłam jego usta, a on wywrócił teatralnie oczami i spojrzał na mnie.
-Dobra.- powiedział oburzony, na co rzucilam mu się na szyję i zaczęłam dziękować, jakbym się zacięła.
-Ale jeśli coś się będzie działo...
-Wiem, wiem- przerwałam mu.
- Mam zadzwonić- wyszczerzyłam się i jeszcze raz go ucałowałam.
-To zbieraj się- klepnął mnie w pupę, abym się pośpieszyła, a ja w odpowiedzi wystawiłam język w jego stronę. Wysłałam krótkiego sms'a do Steph, że spotkamy się za 30 minut pod kawiarnią obok poczty. Dziewczyna zgodziła się, a ja zabrałam się za przygotowania. Kiedy otworzyłam szafę naprawdę nie miałam pojęcia w co się ubrać. Wyciągnęłam jasne dżinsy, a do tego czarną bokserkę i czerwony sweterek. Zdecydowałam się na swoje czarne nike'i, a do tego wyciągnęłam z szafy mój nowy, czarny płaszczyk, który zdobyłam na moich ostatnich zakupach. Weszłam jeszcze do łazienki muskając moje rzęsy czarną maskarą. Chwyciłam torebkę i mój telefon po czym zeszłam na dół. Zayn czekał już na mnie w salonie. Stanęłam na środku i kręcąc się wokół własnej osi, zaprezentowałam się mojemu chłopakowi. Zaśmiał się głośno, kiedy ukłoniłam się. W korytarzu, opatuliłam swoją szyję kominem o kawowym kolorze i tego samego odcienia czapkę, która lekko zwisła na tyle mojej głowy. Skinęłam głową do Zayn, oznajmiając, że jestem gotowa. Ruszyłam do samochodu, a po chwili Malik opalał już silnik. W samochodzie rozbrzmiała piosenka Michael'a Jackson'a i wsłuchałam się w piękne słowa, tego wspaniałego artysty. Nim zdążyłam się obejrzeć, staliśmy już pod kawiarnią i żegnałam się z chłopakiem. Czułam się trochę jakby on był moim ojcem, a ja 13-latką.
-Pamiętaj, masz do mnie dzwonić, kiedy coś będzie nie tak. I masz odbierać telefony
-Dobrze...
-I nie rozmawiaj z innymi facetami...
-Zayn...
-I nie pij
-Dobrze tatusiu- uśmiechnęłam się głupio.
-Katherine, to nie jest śmieszne- wywróciłam oczami na jego komentarz.
-Dla mnie jest- odgryzłam mu się i ostatni raz cmoknęłam jego usta, po czym wyszłam szybko z samochodu i zamknęłam za sobą drzwi. Serio, był nadopiekuńczy. Po 2 minutach pod kawiarnię dotarła Steph.
-Kate!- krzyknęła radośnie i podbiegła do mnie.
-Cześć Steph!- odpowiedziałam jej równie entuzjastycznie. Objęłam mnie ramionami delikatnie cmokając w policzek na przywitanie.
-To co robimy?- zapytałam, po tym jak się przywitałyśmy.
-Idziemy do kina, tuż za rogiem?- zapytała. Zgodziłam się i ruszyłyśmy w stronę budynku.
PO JAKICHŚ 2 GODZINACH w końcu wyszłyśmy z sali i skierowałyśmy się schodami na dół, do wyjścia głównego.
-Uważam, że Jace nie powinien zachowywać się w stosunku do Anne w tak okropny sposób, a później nagle popełniać samobójstwo-zaczęła dziewczyna, a ja wtrąciłam się.
-Wiesz, zachowanie Chris'a też nie było w porządku. Kochał się z czteroma kobietami, zapewniając Anne, że jest jedyną i bardzo ją kocha. To niedorzeczne, ale pomimo wszystko nie spodziewałam się, że Anne trafi do psychiatryka na końcu filmu- oznajmiłam, a dziewczyn przytaknęła zgadzając się ze mną.
-Mam pomysł!-spojrzałam na nią.
-Może zajdziemy na lampkę wina? Co ty na to?-zapytała wesoło zatrzymując się w miejscu i złapała mnie za ręce
-To świetny pomysł- klasnęła w dłonie na moją odpowiedź i pociągnęła mnie w stronę restauracji. Kiedy opowiadała o ostatnich wykładach z panem Andersonem, mój telefon zawibrował, a ja przeprosiłam dziewczynę.
-Hej Zayn-westchnęłam. W ciągu tych 2 godzin dostałam od niego z 50 wiadomości i dzwonił do mnie z 75 razy. Na całe szczęście wcześniej wyłączyłam telefon.
-Gdzie jesteś?-zapytał nerwowo.
-Właśnie wyszłam z kina-odparłam. Przeczesałam włosy jedną dłonią, a on westchnął rozdrażniony. Rozumiem, że się troszczy i jest opiekuńczy, ale to nie jest powód do tego, żeby dzwonił do mnie co 5 sekund.
-Z kim jesteś?-warknął. Ej, nie tym tonem.
-Jestem ze Steph- odparłam. Spojrzałam na dziewczynę przepraszający wzrokiem, a ona kiwnęła głową na znak zrozumienia.
-Właściwie, to czemu pytasz? Mówiłam ci z kim wychodzę- zapytałam z dobrze słyszalnym wyrzutem w głosie.
-Czemu nie odbierałaś?- odpowiedział pytaniem na pytanie.
-Zayn, zadałam ci pytanie...
-Ja tobie też- warknął ostro, na co westchnęłam zrezygnowana. Nie chciałam kolejnej kłótni.
-Byłam w kinie, nie mogłam odebrać... Coś się stało?
-Nie- nie potrafiłam go rozgryźć. Czego on do cholery chciał
-Zayn...
-Co Katherine?!- krzyknął
-O co ci chodzi?!- Steph popatrzyła na mnie pytająco na co odpowiedziałam jej kiwnięciem głowy.
-Na pewno jesteś z tą swoją całą przyjaciółeczką? Czy może jednak zajrzałaś do przyjaciela?!-warknął oschle.
Auć.
-Uważaj co mówisz, bo zaczynasz przeginać Zayn-ostrzegłam go.
-Jadę po ciebie-warknął, a w tle słychać było brzęk kluczyków.
-Nie. Nie mam zamiaru jeszcze wracać do domu. Na razie-zakończyłam połączenie i schowałam twarz w dłoniach.
-Kate? Wszystko w porządku?-usłyszałam głos Steph tuż nad moją głową.
-Tak, tak. Jest okay. To co? Idziemy na to wino?-uśmiechnęłam się sztucznie. Dziewczyna uśmiechnęła się w odpowiedzi, lecz jej uśmiech był prawdziwy.
-Idziemy.
-NAPRAWDĘ TAK POWIEDZIAŁ?!- zaśmiałam się.
-Tak, jeszcze dodał, że on nie ma z tym nic wspólnego, co było kompletnie bez sensu- zachichotała dziewczyna. Tą miłą chwilę, po raz kolejny przerwał dźwięk mojego telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz i ujrzałam "nieodebrane połączenia:10". Wiedziałam od kogo pochodzą. Nie czekając ani chwili dłużej, wyłączyłam telefon i wrzuciłam go do torby.
-Przepraszam Steph. Zayn jest...
-Ja wiem Kate. Rozumiem cię- posłała mi pocieszający uśmiech. Usłyszałam nagle huk przy wejściu do knajpy i odruchowo odwróciłam się w tamtą stronę.
-Zayn?!- jego twarz kipiała od złości, a linia jego szczęki była mocno zarysowana.
-Skarbie, przyjechałem po ciebie-powiedział oschle. Nie mogłam uwierzy w to, że tu przyjechał.
-Żartujesz sobie, prawda? Powiedziałam ci chyba jasno i wyraźnie, że jak na razie nie mam ochoty wracać z tobą.
-Jakoś mało mnie to w tej chwili obchodzi-warknął.
-Nie odzywaj się tak do niej-powiedziała Steph.
-Trzymaj się dupy swojej i swojego chłoptasia-odpyskował do niej mój chłopak.
-Zayn, przesadzasz już-nim się obejrzałam chłopak złapał mnie za nadgarstek i pociągnął mnie do góry. Chwytając mój płaszcz pociągnął mnie w stronę drzwi kierując się w stronę samochodu.
-Zayn! Puść mnie!-krzyknęłam próbując zatrzymać się.
-Jesteś nienormalny! Puść mnie! Słyszysz?!- nagle gwałtownie stanął w miejscu i mnie puścił
-Dobrze się czujesz?! Na głowę upadłeś?!- wrzasnęłam zirytowana.
-Ja się czuje świetnie. Przez ostatnie 4 godziny zastanawiałem się jak ty się czujesz!
-Jesteś chory! Przecież wiedziałeś gdzie idę! Najlepiej by dla ciebie było jakbyś mnie zamknął w klatce jak jakiegoś jebanego skowronka! Powinieneś iść się leczyć!- zaczęłam się rzucać na wszystkie strony. Nie miałam zamiaru znosić jego chorej zazdrości.
-Nie odzywaj się tak do mnie-powiedział oschle.
-I jeszcze ten tekst! Myślisz, że jestem jakąś dziwką?! No powiedz mi czy masz o mnie takie zdanie?!
-Kathe ...
-No chyba właśnie takie masz skoro twierdzisz, że spotykam się z innymi oprócz ciebie!-krzyknęłam do niego. Przechodnie musieli mieć pewnie niezłe widowisko.
-Nigdzie z tobą nie wracam! Nie widziałam się z nią kupę czasu, a ty nie możesz tak po prostu przyjechać i dosłownie wyciągnąć mnie z knajpy! Jestem już zmęczona tą twoją zazdrością-odparłam wyczerpana z jakiejkolwiek energii. Odwróciłam się napięcie i ruszyłam z powrotem w stronę wejścia. Jednak nie dane było mi zrobić kilka kroków, bo zatrzymała mnie jego ręka, która znów oplotła mój nadgarstek.
-Czego ty jeszcze chcesz?! Zayn, czego ty ode mnie oczekujesz?! Że będę to znosić? Jestem tylko człowiekiem Zayn i też mam swoje granice. Normalna osoba by tego nie wytrzymała. Mimo wszystko jestem tu lecz ta cienka linia niedługo się zerwie. Ciężko jest tak żyć!- powiedziałam mu prosto w twarz i czułam jak w moich oczach zaczynają zbierać się słone łzy. Zayn stał oszołomiony i wpatrywał się we mnie.
-Czy... Czy możemy porozmawiać? Ale nie tutaj...- zapytał cicho. Miałam nadzieję, że w końcu coś do niego dotarło.
-Możemy. Najpierw skończę z Steph i wrócę do domu. Wtedy porozmawiamy- odpowiedziałam i ruszyłam w kierunku knajpy w której nadal siedziała Steph. Kiedy weszłam do środka dziewczyna kręciła kieliszkiem wokół jego własnej osi. Oparta była na jednej ręce.
-Steph ja ... strasznie przepraszam cie za tą sytuację. Po prostu Zayn jest strasznie nadopiekuńczy-powiedziałam. Dziewczyna wstała z krzesła i popatrzyła na mnie.
-Jak ty to wszystko znosisz? Kate, to jest, niezdrowe. On nie jest dla ciebie dobry, ten związek nie jest dla ciebie dobry-odparła wpatrując się w moje oczy.
-Co chcesz przez to powiedzieć?-zdziwiona założyłam ręce na wysokości.
-Chcę ci tylko powiedzieć, żebyś dała sobie z nim spokój. Zasługujesz na kogoś lepszego.Słyszałam o nim wiele rzeczy. Ludzie gadają wiele na uczelni, a w szczególności nie są to dobre słowa.
-Poczekaj, bo czegoś tu chyba nie rozumiem ... Zayn jest jaki jest, nadopiekuńczy i zbyt troskliwy, ale jest mi z nim dobrze. Jak możesz mi mówić takie rzeczy Steph?-spojrzałam na nią z wyrzutem. Rozumiem, że przyjaźnimy się, ale ona nie może mówić takich rzeczy.
-Kate to nie miało tak zabrzmieć ...
-Muszę już iść, Zayn na mnie czeka-odwróciłam się i zaczęłam kierować się w stronę wyjścia. Usłyszałam jak dziewczyna biegnie za mną, a już po chwili znajdowała się koło mnie. Przyśpieszyłam byle tylko nie móc już rozmawiać z nią na ten temat.
-Kate, zaczekaj! Zrobił ci kompletne pranie mózgu!-krzyknęła kiedy pchnęłam drzwi. Zayn czekał na mnie, opierając się na masce samochodu.
-Steph, proszę. Po prostu mnie zostaw- powiedziałam cicho. Współczucie było wymalowane na jej twarzy.
-Okay- odpowiedziała krótko. Odwróciłam się w stronę Zayna i ruszyłam w kierunku drzwi pasażera, nie obdarzając chłopaka nawet przelotnym spojrzeniem. Zatrzasnęłam za sobą drzwi i obserwowałam jak Mulat robi to samo. Gdy wyjechaliśmy z parkingu, wpatrywałam się w punkt za oknem i powstrzymywałam się od głośnego wybuchu płaczu. Miałam naprawdę niezłą huśtawkę nastroju.
-Katherine...
-Zayn, nie teraz.- warknęłam. Nie odzywał się już przez całą drogę. Nie mogłam uwierzyć w to co powiedziała Steph. Jak mogła powiedzieć mi coś takiego. Zayn jest wybuchowym i nadopiekuńczym chłopakiem, ale wiem, że mnie kocha i nie pozwoliłby, żeby ktoś mnie skrzywdził. On też by tego nie zrobił. Nie jest prawdą to, że robi mi pranie mózgu. Zmieniłam się dzięki niemu, na lepsze. Dzięki niemu stałam się pewniejsza siebie. To naprawdę za dużo jak dla mnie. Kiedy zorientowałam się, że już dojechaliśmy, szybkim krokiem wyszłam z auta i otworzyłam drzwi od mieszkania. Ściągnęłam z siebie buty i od razu udałam się na górę do sypialni mojej i Zayn'a. Od razu rzuciłam się na łóżku i zmęczona warknęłam w poduszkę. Po kilku minutach poczułam jak materac ugina się pod ciężarem czyjegoś ciała.
-Proszę, nie nienawidź mnie...-szepnął do mojego ucha, oplatając delikatnie i dość niepewnie moją talię.
-To jest bardzo trudna sztuka- powiedziałam podirytowana, jednak nie strąciłam jego ręki. Nie chciałam go zranić, tylko pokazać mu, że jestem naprawdę zła.
-Wiem... Przepraszam- odpowiedział skruszony.
-Naprawdę nie chciałem żeby tak wyszło. Ja jestem... Dość wybuchowy i zdaję sobie z tego sprawę... Jednak nie potrafię sobie z tym poradzić.
-Zayn, ale ja ci nawet nie daję powodu do tego, żebyś był zazdrosny, czy tak reagował na to, że nie odbieram telefonu. Może poszukam sobie jakiegoś przyjaciela, albo może pójdę do Harry'ego i wtedy będziesz miał powody do zazdrości- odwróciłam się gwałtownie twarzą do niego. Widziałam w jego oczach smutek i może... Przerażenie?
-Nie mówisz poważnie, prawda?- zapytał zmartwiony.
-Czasami się nad tym zastanawiam- odparłam zgodnie z prawdą. Zauważyłam jak zarys szczęki chłopaka się uwydatnia i jak zaciska pięści.
-Ja się po prostu boję Katherine. Mam za sobą nie skończone sprawy, które mogą w każdej chwili wyjść i jestem przerażony myślą, że mogłoby coś ci się stać... Tym bardziej z mojej winy. Spojrzałam na niego spod przymrużonych oczu.
-Kto wie czy sytuacja się nie powtórzy. Kto wie czy kiedy wrócę do domu to znów cie nie będzie. Jestem przerażony kiedy nie ma cię w domu, kiedy nie ma mnie obok ciebie. Przepraszam słońce-schował twarz w zagłębieniu mojej szyi, a ja instynktownie wplotłam dłoń w jego włosy.
-Przepraszam-przejechał czubkiem nosa po mojej szyi.
-Czasem czuję się tak jakbyś w ogóle mi nie ufał-szepnęłam i poczułam jak jego ciało się spina. Mocniej pociągnęłam go za włosy, aby tylko rozluźnić całe jego ciało. Oplotłam jego twarz dłońmi i spojrzałam prosto w jego hipnotyzujące tęczówki.
-Nie zostawisz mnie?-był tak bardzo przerażony.
-Nie, nie zostawię-odparłam cicho.
-Powiedz mi-poprosił szeptem.
-Co?-spojrzałam na niego zdziwiona.
-No powiedz mi-w jego oczach ujrzałam iskierki miłości i od razu wiedziałam o co mu chodziło.
-Kocham cię-szepnęłam opierając czoło o jego.
-Kocham Cię- odpowiedział mi wprost w moje usta, a następnie złączył je ze swoimi pełnymi wargami. Rozmawialiśmy przez dobre kilka godzin, gdy poczułam, że ogarnia mnie zmęczenie.
-Katherine?- usłyszałam.
-Hmm?- zerwałam się. Zorientowałam się, że w trakcie historii Zayna zasnęłam.
-Czy ty śpisz?- zapytał rozbawiony.
-Zasnęłam, przepraszam.- poczułam jak moje policzki spalają się rumieńcem.
-Chyba trzeba iść spać- zaśmiał się i ucałował mnie w nos. Nawet nie fatygowaliśmy się z prysznicem czy innymi bzdurami. Weszliśmy pod kołdrę i opatuliliśmy się nią. Zayn przysunął mnie do siebie chyba najciaśniej jak tylko to było możliwe, lecz nie miałam nic przeciwko. Lubiłam ciepło jego ciała. Oplótł mnie wokół tali, a ja dosłownie czułam bicie jego serca. Delikatnie wsunął dłoń pod jego koszulkę, którą miałam na sobie i zaczął kreślić małe kółeczka na moim podbrzuszu.
Zachichotałam kiedy czule cmokał moją szyję, tym samym łaskocząc mnie.
-Dobranoc śliczna. Kocham cię-szepnął mi na ucho zostawiają ostatni, mokry pocałunek na moim obojczyku.
-Ja ciebie mocniej wariacie-odparłam i wtuliłam się w jego ciało powoli odpływając do słodkiej krainy snów.
Wróciłyśmy! Musze najpierw zacząć od najważniejszej rzeczy. Najmocniej was przepraszamy. To co dzieje się teraz u nas jest nie do opisania i same nie wiem juz co mamy robić. Zdajemy sobie sprawę z tego, że cholernie zawaliłyśmy, ale mamy wielka nadzieję, że wybaczycie nam. Nie mog obiecać, ze nowy rozdział będzie jakoś szybko, ale naprawde postaramy się zrobic to jak najszybciej dla was i wynagrodzimy wam to jakoś. Jeszcze raz bardzo mocno przepraszamy. Kochamy was xx