sobota, 22 listopada 2014

Rozdział 36

-Co?!- zapytała podniesionym głosem.
-Katherine, naprawdę ją tylko odprowadziłem...- odpowiedziałem skruszony. Właśnie takiej reakcji się obawiałem.
-Była totalnie zalana... nie mogłem pozwolić, żeby...
-Owszem, mogłeś- wysyczała przez zęby, przerywając mi.
-To nic wielkiego...
-Zważając na to, że kiedyś się pieprzyliście, a ta suka przypomina mi o tym za każdym razem, gdy ją spotkam... tak, to jest coś wielkiego- warknęła, ponownie mi przerywając.
-Ale...
-To może ja teraz pójdę do Harry'ego? I sprawdzę, czy może nie muszę się nim zająć...
-Ani mi się waż!- warknąłem przerażony.
-A no właśnie. Nadal to jest tak zwane "nic"?- zrobiła palcami króliczka w powietrzu.
-Przecież nic takiego się nie stało- zrobiłem młynka oczami, co jeszcze bardziej ją zirytowała.
-Jak byś się czuł na moim miejscu?- zapytała wkurzona do krańca swoich możliwości.
-To jest co innego...
-To jest to samo!- krzyknęła.
-Katherine, odprowadziłem ją. To wszystko-traciłem już swój stoicki spokój.
-Trzeba było w ogóle nie wracać! Mogłeś zostać u niej! Co za różnica?!-była naprawdę wkurzona.
-Była moją przyjaciółką, nie mogłem puścić jej samej. Była totalnie zalana- naprawdę próbowałem ją uspokoić.
-Broń ją, broń! Dalej!-krzyknęła wychodząc z kuchni.
-Mała ... -Daj sobie spokój człowieku!
-Nie rozumiesz, że tylko ją odprowadziłem?-moja irytacja rosła z każdą sekundą.
-Dobrze-odpowiedziała całkiem obojętnie.
-Katherine...-podszedłem do niej i łapiąc za jej nadgarstek, oplotłem ją w tali próbowałem załagodzić to w inny sposób.
-Lubię cię taką złą i zadziorną. To pociągające-mruknąłem przejeżdżając językiem za jej uchem.
-Spieprzaj- warknęła odpychając mnie od siebie i ruszyła w głąb domu.
-Piękna, nie wkurzaj się...
-Za późno- syknęła. Postanowiłem trochę zmienić taktykę i miałem nadzieję, że zadziała.
-Twój tyłek wygląda świetnie w tych leginsach. Mam ochotę wziąć cię na tym stole- gwizdnąłem idąc za nią, na co pokazała mi środkowy palec, nawet nie racząc mnie swoim spojrzeniem. Nie zadziałało. Usiadła na sofie, założyła nogę na nogę i ręce na piersi. Zachowywała się jak pięciolatka, lecz wiedziałem, że to tylko pozory. To nie był zwykły "foch". Stanąłem przed nią, ale dziewczyna nie spojrzała na mnie.
-Czemu nie potrafisz zrozumieć? Zaprowadziłem ją, ponieważ kiedyś byliśmy blisko...
-Ta, w łóżku- warknęła wpatrując się pusto w punkt za mną.
-Zachowujesz się jak dziecko, Katherine- przeczesałem dłonią włosy.
-No widzisz "panie dorosły"! Jestem dla ciebie za mało dojrzała! Było sobie poszukać jakiejś pięćdziesiątki z czwórką dzieci! Może ona spełniłaby twoje potrzeby i zrozumiałaby, że "tylko odprowadzałeś" dziewczynę, która jeszcze całkiem niedawno robiła ci dobrze!- krzyknęła i gwałtownie podniosła się z kanapy.
-Nic nie rozumiesz-powiedziałem już podenerwowany.
-Co tu jest do rozumienia?!
-Nawet nie masz pojęcia jak bardzo jej nie lubię! Nie zdajesz sobie sprawy z tego jak działa mi na nerwy! -krzyknęła.
-I ty twierdzisz, że zachowuje się jak dziecko?! A kto zmieniał mi lekarza, godzinę przed wizytą, bo mu się nie podobało, że lekarz to mężczyzna?! Kto zrobił mi awanturę, bo jakiś pieprzony lekarz wszedł na jedną, pieprzoną sekundę do gabinetu?! Kto wczoraj o mało co nie zabił chłopaka, bo zapytał o moje imię?! I kto cały czas wkurza się za Harry'ego?!-wykrzyczała.
-Tak, ale to ja zachowuje się jak dziecko! Brawo Zayn! Plus 10 do inteligencji!-złapałem ją za nadgarstki i spojrzałem w jej oczy.
-Dobrze wiesz, że czepiam się tego fiuta, bo podobasz się mu-powiedziałem niskim i zachrypniętym głosem.
-Czy ty jesteś ślepy?! Nie widzisz tego, że Lilly jest w tobie zakochana po uszy?! Jesteś żałosny-odparła, a ja nie mogłem uwierzyć w to co powiedziała.
-To, że cały czas mnie sprawdzasz, to znaczy, że mi nie ufasz! Wystarczy, że jakiś facet zbliży się do mnie na odległość 2 metrów, a ty robisz awanturę! A gdy ja po raz pierwszy zwracam ci uwagę, to to jest według ciebie "nic wielkiego"! Rozumiesz znaczenie takiego uczucia jakim ja darzę ciebie?! Zdajesz sobie sprawę, jak to boli, gdy...- nie dałem jej dokończyć ponieważ, przygwoździłem jej ciało do mojego i złączyłem nasze wargi w namiętnym pocałunku. Dziewczyna się kręciła i próbowała walczyć, lecz mój uścisk był tak mocny, że jej małe ręce nie dały rady. Mój język desperacko prosił o wstęp do jej usta, ale dziewczyna nie chciała się poddać. Jedną rękę trzymałem na jej plecach, a drugą wplątałem w jej długie włosy. Katherine, po dłuższej walce ustąpiła i odwzajemniła pocałunek. W końcu musieliśmy się rozdzielić, aby nabrać powietrza. Spojrzała mi w oczy.
-Cóż za tani chwyt z twojej strony- wyszeptała wbijając we mnie brązowe tęczówki.
-Jak widać skuteczny- uśmiechnąłem się cwaniacko, a dziewczyna wtuliła się w mój tors.
-Czemu ty mi to robisz?- zapytała, na co zmarszczyłem brwi.
-Ale co?- zapytałem zdezorientowany.
-Każdego dnia każesz kochać mi ciebie coraz bardziej... - wyszeptała, na co mój ucisk na jej ramionach wzrósł.
-Też cię kocham mała-wyszeptałem z wargami przy jej czole.
-Przepraszam, że ją odprowadziłem-powiedziałem cicho.
-Nic się nie stało-zaczęła bawić się moim guzikiem od koszuli.
-Wiesz co mi powiedziała?-spojrzała na mnie pytającym wzrokiem.
-Powiedziała, że jesteś szczęściarą. Może dasz jej szansę?-zapytałem.
-Nie ma mowy- odpowiedziała i odchylając delikatnie plecy od powierzchni. Przygryzła wargę uprzednio ją oblizując i uśmiechnęłam się.
-Więc mój tyłek wygląda świetnie w tych leginsach, tak?-zmieniła temat, prowokując mnie i to tak bardzo.
-Nawet nie masz pojęcia jak-mruknąłem nisko.
-Więc?-zapytała głupio. Popatrzyłem na nią, a po chwili przerzuciłem dziewczynę przez ramię.
-Zayn!-zaśmiała się głośno, a ja zabrałem ją do pokoju grafity.

KATHERINE'S POV

To było niesamowite, jak szybko zmienialiśmy nasze położenie. W jednej minucie się do siebie drzemy, a za chwilę śmiejemy się i całujemy. Ale to byliśmy my. I nikt nam nie mógł tego odebrać. Przynajmniej miałam taką nadzieję.
-Zayn, ostrzegam cię!- pisnęłam, gdy znaleźliśmy się w pokoju. Chłopak położył mnie na sofie i przygwoździł swoim ciałem moje, do miękkiej powierzchni.
-I co teraz?- zapytałam piskliwym głosikiem.
-Ty wiesz co teraz- wymruczał pociągająco, na co mój żołądek zrobił młynka, a policzki nabrały purpurowego koloru. Dominująca natura Zayn'a miała bardzo wiele plusów. W zasadzie to mimo wszystko ją ubóstwiałam. Nigdy się z nim nie nudziłam. Zawsze zaskakiwał mnie na nowo. Każdego dnia.
-Zabierz mnie do łóżka-wyszeptałam seksownie, a po chwili znalazłam się już w objęciach chłopaka. Szybkim krokiem wszedł do pokoju, kładąc mnie na puchowym łóżku. Nachylił się nad moją twarzą i obdarował ją długim i przenikliwym spojrzeniem. Zarumieniłam się, kiedy tak wpatrywał się we mnie. Po chwili jednak przywarł wargami do moich, a ja jęknęłam wprost do jego ust. Kąciki jego ust zadrżały, a ja złapałam go za jego kruczoczarne włosy.
-Jesteś przepiękna. Nie mogę uwierzyć, że jesteś moja-wyszeptał Zayn delikatnie muskając moje usta. Po chwili wrócił jednak do pieszczenia mojego języka swoim. Palcem wskazującym zaczął delikatnie podnosić moją bluzkę do góry, a gdy moje ciało spotkało się z jego dotykiem, przeszła mnie fala gorącego dreszczu. To naprawdę niemożliwe, że z każdym dniem coraz intensywniej reagowałam na jego dotyk. Zakreślił kilka kółek wokół mojego pępka. Jednak coś go zatrzymało. Wibracje mojego telefonu, znajdującego się na szafce nocnej, oznajmiały, że ktoś próbował się do mnie dodzwonić. Zayn przez chwilę nie chciał mnie puścić, ale w ostatniej chwili odebrałam połączenie.
-Słucham?-próbowałam uformować mój oddech.
-Hej Kate. To ja, Steph-usłyszałam sympatyczny głos rudowłosej dziewczyny.
-Hej Steph-spojrzałam na Zayna, który wywrócił młynka oczami i powrócił do muskania mojej szyi. Strasznie mnie to rozpraszało, a nawet i łaskotało. Próbowałam go od siebie odepchnąć, ale słabo mi to wychodziło.
-Jasne, z miłą chęcią wybiorę się z tobą do kina - powiedziałam i głośno syknęłam kiedy Zayn mocno wpił się w moją szyję, tworząc na niej siną plamę.
-Przeszkadzam Ci?-zapytała skruszona.
-Nie, po prostu uderzyłam się o kant- odpowiedziałam. Dziewczyna przytaknęłam, a następnie wybrałyśmy czas i miejsce naszego spotkania. Niestety Zayn nie dawał za wygraną, a kiedy dziewczyna pytała czy wolę horror czy też może jakąś komedię, jego dłoń zjechała niebezpiecznie nisko. Jęknęłam, kiedy jego palec znalazł drogę do centrum mnie.
-Kate, chyba jednak ci przeszkodziłam.- tym razem jej głos był rozbawiony. Spojrzałam wrogim wzrokiem na Zayna, a ten uśmiechnął się uroczo i zrobił minę niewinnego szczeniaka.
-Zadzwoń do mnie, po... no wiesz- zaśmiała się i zakończyła połączenie. Odłożyłam na bok telefon i klepnęłam chłopaka mocno w ramię. Obrzucił mnie oburzonym spojrzeniem, jednak widziałam jak minimalnie jego kąciki ust unoszą się w górę.
-Czy możesz choć raz powstrzymać swoją chcice?! Chociaż ten jeden raz?!- pisnęłam chichocząc. 
-Pogadaj z nią. Ja jestem tylko jej podwładnym- figlarny uśmiech, który gościł na jego twarzy, był zabijająco seksowny. Z resztą wszystko co Zayna było seksowne. Nie było dnia, w którym wyglądałby niekorzystnie. Wywróciłam oczami.
-Jesteś niemożliwy- powiedziałam.
-A ty piękna- mruknął i zaczął składać krótkie pocałunki na moim brzuchu.
-Zayn, to łaskocze!- pisnęłam i zaczęłam się wiercić. Dmuchnął zimnym powietrzem w mój pępek, a po chwili przewrócił mnie tak, że siedziałam okrakiem na jego nogach. Siedział figlarnie się do mnie uśmiechając, a ja bawiłam się jego palcami dłoni. Te palce mogą tyle zdziałać ...
-Katherine? Czy ty mnie w ogóle słuchasz? -zapytał machając dłonią przed moją twarzą. Momentalnie oblałam się rumieńcem, a chłopak wywrócił oczami.
-Pytałem, do którego kina idziecie?-powtórzył swoje pytanie.
-W sumie to nie mam pojęcia. Jedyne co wiem to to, że mamy spotkać się w kawiarni koło poczty. Pamiętasz, byliśmy w niej. I wtedy pójdziemy do jakiegoś kina-uśmiechnęłam się szeroko.
-Zawiozę cię-odparł.
-Zayn, nie zaczynaj. Dam sobie radę, kotek-pochyliłam się nad jego twarzą i musnęłam jego nosek. -Ale ja chcę cię zawieźć. Mogę was też podwieźć do kina, a po seansie, odwiozę tą całą Caroline ... -Stephanie-poprawiłam go.
-Mniejsza. Odwiozę ją do domu, a my wrócimy do siebie-powiedział przerzucając mnie na drugą stronę łóżka. Wstał i skierował się do szafy, dają mi do zrozumienia, żebym się lepiej nie kłóciła. -Zawieź mnie tylko do kawiarni. Resztę drogi damy sobie same radę Zayn. Proszę cię. We dwie damy radę. Nic nam się nie stanie- wstałam z łóżka i oplotłam jego biodra.
-Proszę?- uśmiechnęłam się uroczo.
-Katherine...
-Kocham cię- cmoknęłam jego usta, a on wywrócił teatralnie oczami i spojrzał na mnie.
-Dobra.- powiedział oburzony, na co rzucilam mu się na szyję i zaczęłam dziękować, jakbym się zacięła.
-Ale jeśli coś się będzie działo...
-Wiem, wiem- przerwałam mu.
- Mam zadzwonić- wyszczerzyłam się i jeszcze raz go ucałowałam.
-To zbieraj się- klepnął mnie w pupę, abym się pośpieszyła, a ja w odpowiedzi wystawiłam język w jego stronę. Wysłałam krótkiego sms'a do Steph, że spotkamy się za 30 minut pod kawiarnią obok poczty. Dziewczyna zgodziła się, a ja zabrałam się za przygotowania. Kiedy otworzyłam szafę naprawdę nie miałam pojęcia w co się ubrać. Wyciągnęłam jasne dżinsy, a do tego czarną bokserkę i czerwony sweterek. Zdecydowałam się na swoje czarne nike'i, a do tego wyciągnęłam z szafy mój nowy, czarny płaszczyk, który zdobyłam na moich ostatnich zakupach. Weszłam jeszcze do łazienki muskając moje rzęsy czarną maskarą. Chwyciłam torebkę i mój telefon po czym zeszłam na dół. Zayn czekał już na mnie w salonie. Stanęłam na środku i kręcąc  się wokół własnej osi, zaprezentowałam się mojemu chłopakowi. Zaśmiał się głośno, kiedy ukłoniłam się. W korytarzu, opatuliłam swoją szyję kominem o kawowym kolorze i tego samego odcienia czapkę, która lekko zwisła na tyle mojej głowy. Skinęłam głową do Zayn, oznajmiając, że jestem gotowa. Ruszyłam do samochodu, a po chwili Malik opalał już silnik. W samochodzie rozbrzmiała piosenka Michael'a Jackson'a i wsłuchałam się w piękne słowa, tego wspaniałego artysty. Nim zdążyłam się obejrzeć, staliśmy już pod kawiarnią i żegnałam się z chłopakiem. Czułam się trochę jakby on był moim ojcem, a ja 13-latką.
-Pamiętaj, masz do mnie dzwonić, kiedy coś będzie nie tak. I masz odbierać telefony
-Dobrze...
-I nie rozmawiaj z innymi facetami...
-Zayn...
-I nie pij
-Dobrze tatusiu- uśmiechnęłam się głupio.
-Katherine, to nie jest śmieszne- wywróciłam oczami na jego komentarz.
-Dla mnie jest- odgryzłam mu się i ostatni raz cmoknęłam jego usta, po czym wyszłam szybko z samochodu i zamknęłam za sobą drzwi. Serio, był nadopiekuńczy. Po 2 minutach pod kawiarnię dotarła Steph.
-Kate!- krzyknęła radośnie i podbiegła do mnie.
-Cześć Steph!- odpowiedziałam jej równie entuzjastycznie. Objęłam mnie ramionami delikatnie cmokając w policzek na przywitanie.
-To co robimy?- zapytałam, po tym jak się przywitałyśmy.
-Idziemy do kina, tuż za rogiem?- zapytała. Zgodziłam się i ruszyłyśmy w stronę budynku.

PO JAKICHŚ 2 GODZINACH w końcu wyszłyśmy z sali i skierowałyśmy się schodami na dół, do wyjścia głównego.
-Uważam, że Jace nie powinien zachowywać się w stosunku do Anne w tak okropny sposób, a później nagle popełniać samobójstwo-zaczęła dziewczyna, a ja wtrąciłam się.
-Wiesz, zachowanie Chris'a też nie było w porządku. Kochał się z czteroma kobietami, zapewniając Anne, że jest jedyną i bardzo ją kocha. To niedorzeczne, ale pomimo wszystko nie spodziewałam się, że Anne trafi do psychiatryka na końcu filmu- oznajmiłam, a dziewczyn przytaknęła zgadzając się ze mną.
-Mam pomysł!-spojrzałam na nią.
-Może zajdziemy na lampkę wina? Co ty na to?-zapytała wesoło zatrzymując się w miejscu i złapała mnie za ręce
-To świetny pomysł- klasnęła w dłonie na moją odpowiedź i pociągnęła mnie w stronę restauracji. Kiedy opowiadała o ostatnich wykładach z panem Andersonem, mój telefon zawibrował, a ja przeprosiłam dziewczynę.
-Hej Zayn-westchnęłam. W ciągu tych 2 godzin dostałam od niego z 50 wiadomości i dzwonił do mnie z 75 razy. Na całe szczęście wcześniej wyłączyłam telefon.
-Gdzie jesteś?-zapytał nerwowo.
-Właśnie wyszłam z kina-odparłam. Przeczesałam włosy jedną dłonią, a on westchnął rozdrażniony. Rozumiem, że się troszczy i jest opiekuńczy, ale to nie jest powód do tego, żeby dzwonił do mnie co 5 sekund.
-Z kim jesteś?-warknął. Ej, nie tym tonem.
-Jestem ze Steph- odparłam. Spojrzałam na dziewczynę przepraszający wzrokiem, a ona kiwnęła głową na znak zrozumienia.
-Właściwie, to czemu pytasz? Mówiłam ci z kim wychodzę- zapytałam z dobrze słyszalnym wyrzutem w głosie.
-Czemu nie odbierałaś?- odpowiedział pytaniem na pytanie.
-Zayn, zadałam ci pytanie...
-Ja tobie też- warknął ostro, na co westchnęłam zrezygnowana. Nie chciałam kolejnej kłótni.
-Byłam w kinie, nie mogłam odebrać... Coś się stało?
-Nie- nie potrafiłam go rozgryźć. Czego on do cholery chciał
-Zayn...
-Co Katherine?!- krzyknął
-O co ci chodzi?!- Steph popatrzyła na mnie pytająco na co odpowiedziałam jej kiwnięciem głowy.
-Na pewno jesteś z tą swoją całą przyjaciółeczką? Czy może jednak zajrzałaś do przyjaciela?!-warknął oschle.
Auć.
-Uważaj co mówisz, bo zaczynasz przeginać Zayn-ostrzegłam go.
-Jadę po ciebie-warknął, a w tle słychać było brzęk kluczyków.
-Nie. Nie mam zamiaru jeszcze wracać do domu. Na razie-zakończyłam połączenie i schowałam twarz w dłoniach.
-Kate? Wszystko w porządku?-usłyszałam głos Steph tuż nad moją głową.
-Tak, tak. Jest okay. To co? Idziemy na to wino?-uśmiechnęłam się sztucznie. Dziewczyna uśmiechnęła się w odpowiedzi, lecz jej uśmiech był prawdziwy.
-Idziemy.

-NAPRAWDĘ TAK POWIEDZIAŁ?!- zaśmiałam się.
-Tak, jeszcze dodał, że on nie ma z tym nic wspólnego, co było kompletnie bez sensu- zachichotała dziewczyna. Tą miłą chwilę, po raz kolejny przerwał dźwięk mojego telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz i ujrzałam "nieodebrane połączenia:10". Wiedziałam od kogo pochodzą. Nie czekając ani chwili dłużej, wyłączyłam telefon i wrzuciłam go do torby.
-Przepraszam Steph. Zayn jest...
-Ja wiem Kate. Rozumiem cię- posłała mi pocieszający uśmiech. Usłyszałam nagle huk przy wejściu do knajpy i odruchowo odwróciłam się w tamtą stronę.
-Zayn?!- jego twarz kipiała od złości, a linia jego szczęki była mocno zarysowana.
-Skarbie, przyjechałem po ciebie-powiedział oschle. Nie mogłam uwierzy w to, że tu przyjechał.
-Żartujesz sobie, prawda? Powiedziałam ci chyba jasno i wyraźnie, że jak na razie nie mam ochoty wracać z tobą.
-Jakoś mało mnie to w tej chwili obchodzi-warknął.
-Nie odzywaj się tak do niej-powiedziała Steph.
-Trzymaj się dupy swojej i swojego chłoptasia-odpyskował do niej mój chłopak.
-Zayn, przesadzasz już-nim się obejrzałam chłopak złapał mnie za nadgarstek i pociągnął mnie do góry. Chwytając mój płaszcz pociągnął mnie w stronę drzwi kierując się w stronę samochodu.
-Zayn! Puść mnie!-krzyknęłam próbując zatrzymać się.
-Jesteś nienormalny! Puść mnie! Słyszysz?!- nagle gwałtownie stanął w miejscu i mnie puścił
-Dobrze się czujesz?! Na głowę upadłeś?!- wrzasnęłam zirytowana.
-Ja się czuje świetnie. Przez ostatnie 4 godziny zastanawiałem się jak ty się czujesz!
-Jesteś chory! Przecież wiedziałeś gdzie idę! Najlepiej by dla ciebie było jakbyś mnie zamknął w klatce jak jakiegoś jebanego skowronka! Powinieneś iść się leczyć!- zaczęłam się rzucać na wszystkie strony. Nie miałam zamiaru znosić jego chorej zazdrości.
-Nie odzywaj się tak do mnie-powiedział oschle.
-I jeszcze ten tekst! Myślisz, że jestem jakąś dziwką?! No powiedz mi czy masz o mnie takie zdanie?!
-Kathe ...
-No chyba właśnie takie masz skoro twierdzisz, że spotykam się z innymi oprócz ciebie!-krzyknęłam do niego. Przechodnie musieli mieć pewnie niezłe widowisko.
-Nigdzie z tobą nie wracam! Nie widziałam się z nią kupę czasu, a ty nie możesz tak po prostu przyjechać i dosłownie wyciągnąć mnie z knajpy! Jestem już zmęczona tą twoją zazdrością-odparłam wyczerpana z jakiejkolwiek energii. Odwróciłam się napięcie i ruszyłam z powrotem w stronę wejścia. Jednak nie dane było mi zrobić kilka kroków, bo zatrzymała mnie jego ręka, która znów oplotła mój nadgarstek.
-Czego ty jeszcze chcesz?! Zayn, czego ty ode mnie oczekujesz?! Że będę to znosić? Jestem tylko człowiekiem Zayn i też mam swoje granice. Normalna osoba by tego nie wytrzymała. Mimo wszystko jestem tu lecz ta cienka linia niedługo się zerwie. Ciężko jest tak żyć!- powiedziałam mu prosto w twarz i czułam jak w moich oczach zaczynają zbierać się słone łzy. Zayn stał oszołomiony i wpatrywał się we mnie.
-Czy... Czy możemy porozmawiać? Ale nie tutaj...- zapytał cicho. Miałam nadzieję, że w końcu coś do niego dotarło.
-Możemy. Najpierw skończę z Steph i wrócę do domu. Wtedy porozmawiamy- odpowiedziałam i ruszyłam w kierunku knajpy w której nadal siedziała Steph. Kiedy weszłam do środka dziewczyna kręciła kieliszkiem wokół jego własnej osi. Oparta była na jednej ręce.
-Steph ja ... strasznie przepraszam cie za tą sytuację. Po prostu Zayn jest strasznie nadopiekuńczy-powiedziałam. Dziewczyna wstała z krzesła i popatrzyła na mnie.
-Jak ty to wszystko znosisz? Kate, to jest, niezdrowe. On nie jest dla ciebie dobry, ten związek nie jest dla ciebie dobry-odparła wpatrując się w moje oczy.
-Co chcesz przez to powiedzieć?-zdziwiona założyłam ręce na wysokości.
-Chcę ci tylko powiedzieć, żebyś dała sobie z nim spokój. Zasługujesz na kogoś lepszego.Słyszałam o nim wiele rzeczy. Ludzie gadają wiele na uczelni, a w szczególności nie są to dobre słowa.
-Poczekaj, bo czegoś tu chyba nie rozumiem ... Zayn jest jaki jest, nadopiekuńczy i zbyt troskliwy, ale jest mi z nim dobrze. Jak możesz mi mówić takie rzeczy Steph?-spojrzałam na nią z wyrzutem. Rozumiem, że przyjaźnimy się, ale ona nie może mówić takich rzeczy.
-Kate to nie miało tak zabrzmieć ...
-Muszę już iść, Zayn na mnie czeka-odwróciłam się i zaczęłam kierować się w stronę wyjścia. Usłyszałam jak dziewczyna biegnie za mną, a już po chwili znajdowała się koło mnie. Przyśpieszyłam byle tylko nie móc już rozmawiać z nią na ten temat.
-Kate, zaczekaj! Zrobił ci kompletne pranie mózgu!-krzyknęła kiedy pchnęłam drzwi. Zayn czekał na mnie, opierając się na masce samochodu.
-Steph, proszę. Po prostu mnie zostaw- powiedziałam cicho. Współczucie było wymalowane na jej twarzy.
-Okay- odpowiedziała krótko. Odwróciłam się w stronę Zayna i ruszyłam w kierunku drzwi pasażera, nie obdarzając chłopaka nawet przelotnym spojrzeniem. Zatrzasnęłam za sobą drzwi i obserwowałam jak Mulat robi to samo. Gdy wyjechaliśmy z parkingu, wpatrywałam się w punkt za oknem i powstrzymywałam się od głośnego wybuchu płaczu. Miałam naprawdę niezłą huśtawkę nastroju.
-Katherine...
-Zayn, nie teraz.- warknęłam. Nie odzywał się już przez całą drogę. Nie mogłam uwierzyć w to co powiedziała Steph. Jak mogła powiedzieć mi coś takiego. Zayn jest wybuchowym i nadopiekuńczym chłopakiem, ale wiem, że mnie kocha i nie pozwoliłby, żeby ktoś mnie skrzywdził. On też by tego nie zrobił. Nie jest prawdą to, że robi mi pranie mózgu. Zmieniłam się dzięki niemu, na lepsze. Dzięki niemu stałam się pewniejsza siebie. To naprawdę za dużo jak dla mnie. Kiedy zorientowałam się, że już dojechaliśmy, szybkim krokiem wyszłam z auta i otworzyłam drzwi od mieszkania. Ściągnęłam z siebie buty i od razu udałam się na górę do sypialni mojej i Zayn'a. Od razu rzuciłam się na łóżku i zmęczona warknęłam w poduszkę. Po kilku minutach poczułam jak materac ugina się pod ciężarem czyjegoś ciała.
-Proszę, nie nienawidź mnie...-szepnął do mojego ucha, oplatając delikatnie i dość niepewnie moją talię.
-To jest bardzo trudna sztuka- powiedziałam podirytowana, jednak nie strąciłam jego ręki. Nie chciałam go zranić, tylko pokazać mu, że jestem naprawdę zła.
-Wiem... Przepraszam- odpowiedział skruszony.
-Naprawdę nie chciałem żeby tak wyszło. Ja jestem... Dość wybuchowy i zdaję sobie z tego sprawę... Jednak nie potrafię sobie z tym poradzić.
-Zayn, ale ja ci nawet nie daję powodu do tego, żebyś był zazdrosny, czy tak reagował na to, że nie odbieram telefonu. Może poszukam sobie jakiegoś przyjaciela, albo może pójdę do Harry'ego i wtedy będziesz miał powody do zazdrości- odwróciłam się gwałtownie twarzą do niego. Widziałam w jego oczach smutek i może... Przerażenie?
-Nie mówisz poważnie, prawda?- zapytał zmartwiony.
-Czasami się nad tym zastanawiam- odparłam zgodnie z prawdą. Zauważyłam jak zarys szczęki chłopaka się uwydatnia i jak zaciska pięści.
-Ja się po prostu boję Katherine. Mam za sobą nie skończone sprawy, które mogą w każdej chwili wyjść i jestem przerażony myślą, że mogłoby coś ci się stać... Tym bardziej z mojej winy. Spojrzałam na niego spod przymrużonych oczu.
-Kto wie czy sytuacja się nie powtórzy. Kto wie czy kiedy wrócę do domu to znów cie nie będzie. Jestem przerażony kiedy nie ma cię w domu, kiedy nie ma mnie obok ciebie. Przepraszam słońce-schował twarz w zagłębieniu mojej szyi, a ja instynktownie wplotłam dłoń w jego włosy.
-Przepraszam-przejechał czubkiem nosa po mojej szyi.
-Czasem czuję się tak jakbyś w ogóle mi nie ufał-szepnęłam i poczułam jak jego ciało się spina. Mocniej pociągnęłam go za włosy, aby tylko rozluźnić całe jego ciało. Oplotłam jego twarz dłońmi i spojrzałam prosto w jego hipnotyzujące tęczówki.
-Nie zostawisz mnie?-był tak bardzo przerażony.
-Nie, nie zostawię-odparłam cicho.
-Powiedz mi-poprosił szeptem.
-Co?-spojrzałam na niego zdziwiona.
-No powiedz mi-w jego oczach ujrzałam iskierki miłości i od razu wiedziałam o co mu chodziło.
-Kocham cię-szepnęłam opierając czoło o jego.
-Kocham Cię- odpowiedział mi wprost w moje usta, a następnie złączył je ze swoimi pełnymi wargami. Rozmawialiśmy przez dobre kilka godzin, gdy poczułam, że ogarnia mnie zmęczenie.
-Katherine?- usłyszałam.
-Hmm?- zerwałam się. Zorientowałam się, że w trakcie historii Zayna zasnęłam.
-Czy ty śpisz?- zapytał rozbawiony.
-Zasnęłam, przepraszam.- poczułam jak moje policzki spalają się rumieńcem.
-Chyba trzeba iść spać- zaśmiał się i ucałował mnie w nos. Nawet nie fatygowaliśmy się z prysznicem czy innymi bzdurami. Weszliśmy pod kołdrę i opatuliliśmy się nią. Zayn przysunął mnie do siebie chyba najciaśniej jak tylko to było możliwe, lecz nie miałam nic przeciwko. Lubiłam ciepło jego ciała. Oplótł mnie wokół tali, a ja dosłownie czułam bicie jego serca. Delikatnie wsunął dłoń pod   jego koszulkę, którą miałam na sobie i zaczął kreślić małe kółeczka na moim podbrzuszu.
Zachichotałam kiedy czule cmokał moją szyję, tym samym łaskocząc mnie.
-Dobranoc śliczna. Kocham cię-szepnął mi na ucho zostawiają ostatni, mokry pocałunek na moim obojczyku.
-Ja ciebie mocniej wariacie-odparłam i wtuliłam się w jego ciało powoli odpływając do słodkiej krainy snów.

Wróciłyśmy! Musze najpierw zacząć od najważniejszej rzeczy. Najmocniej was przepraszamy. To co dzieje się teraz u nas jest nie do opisania i same nie wiem juz co mamy robić. Zdajemy sobie sprawę z tego, że cholernie zawaliłyśmy, ale mamy wielka nadzieję, że wybaczycie nam. Nie mog obiecać, ze nowy rozdział będzie jakoś szybko, ale naprawde postaramy się zrobic to jak najszybciej dla was i wynagrodzimy wam to jakoś. Jeszcze raz bardzo mocno przepraszamy. Kochamy was xx

piątek, 19 września 2014

Rozdział 35

Grudzień. Okres zimowy i świąteczny. Szczęście dzieci, które radują się pierwszym śniegiem, pierwszą jazdą na sankach. Próbując wszystkiego wyciągają rodziców na bitwy śnieżne. Od początku tego miesiąca ludzie śpieszą się ze swoimi szaleństwami świątecznymi. Zakupy, jedzenie, prezenty. Nadzieja maluchów zapisana na małej kartce papieru. Nadzieja na wymarzony, tegoroczny prezent. Kubek mleka i ciateczka na parapecie. Jednak mój czas dzieciństwa skończył się już dawno. Pomimo tego jednak dostałam swój prezent. Miłość od mężczyzn, który mnie uszczęśliwia. Niestety nasze ferie zimowe jeszcze się nie zaczynają. Mamy kupe roboty do nadrobienia, przez opuszczanie wykładów. Nawet nie wiem co ze świętami,ale tym zajmiemy się jakoś później.
-Gotowa?-Zayn stał już w progu naszej garderoby w pełni gotowy na rozpoczęcie wtorkowych zajęć. Jego zielona koszula w krate idealnie pasowała do czarnych, przetartych spodni i wysokich czarnych martensów.
-Sekundeczkę-uśmiechnęłam się uroczo, gdyż przeze mnie mogliśmy się spóźnić. Dziś strasznie się gramoliłam. Założyłam jeszcze swoje botki i wyszłam z pomieszczenia. Chwyciłam jeszcze torbę, a kiedy byłam już na dole, zabrałam z kuchni dwie butelki wody i skierowałam się do drzwi. Zayn czekał już w samochodzie, a ja zamykałam domu. Wrzuciłam klucze do torby i wsiadłam do samochodu.
-Pięknie wygladasz- rzucił Zayn, uśmiechając się, przez co na moich policzkach zagościł znany różowy kolor.
-Dziękuję, ty również- odparłam zgodnie z prawdą.
-Dziękuję- jego uśmiech podwoił swoje rozmiary, pokazując rząd śnieżnobiałych zębów. Potarłam swoje dłonie o siebie i wzdrgnęłam się, gdyż na dworze było naprawdę zimno. Zayn to zauważył i zmarszczył czoło.
-Zimno ci?- zapytał z troską.
-Troszeczkę- posłałam mu blady uśmiech, a chłopak od razu podkręcił ogrzewanie na maksa. Poczułam pod pośladkami ciepło, co mnie zaskoczyło i posłałam Zayn'owi pytajace spojrzenie. Uśmiechnął się cwiańiacko.
-Ogrzewane siedzenia- powiedział. Stwierdziłam, że dla takiego zmarzlucha jak ja, to bardzo dobre rozwiązanie. Kiedy podjechaliśmy już pod uczelnię znów opatuliło mnie zimno. Zayn objął mnie w talii i weszliśmy razem do szkoły. W sumie było naprawdę mało osób co mnie zdziwiło.
-Mam matme-powiedział zrezygnowany.
-Idę na socjologie, to dodatkowe-odpowiedziałam uśmiechając się szeroko.
-Musimy zapisać się na jakiejś zajęcia dodtakowe-powiedziałam radośnie, a na twarzy mulata pojawił się ten dobrze mi znany, rozbawiony uśmiech.
-Pomyślimy o tym-jego dłonie spoczęły na moich biodrach, a głowę schował w zagłębieniu mojej szyi.
-Już nie mogę doczekać się aż wrócimy do domu-mruknął przenosząc swoją prawą dłoń na mój brzuch. Wsunął swoje palce pod mój sweterek i musnął nimi kilka kółek wokół pępka.
-Zobaczymy się na następnej przerwie zboczeńcu-zachihotałam odchylając głowę do tyłu.
-Kocham cię-szepnął muskając moje wargi.
-Kocham cię-odwzajemniłam pocałunek, który został nam przerwany przez dzwonek przywołujący uczniów do sal. Gdy tylko weszłam do sali, w której odbywały sie moje wykłady, zajęłam swoje miejsce. Wyciągnęłam wszystkie potrzebne rzeczy i usadowiłam sie najwygodniej jak to było możliwe, na tym niewygodnym krześle. Czułam na sobie czyjś wzrok, lecz myślałam, że tylko mi sie wydaje. Odwróciłam głowę do tyłu i wtedy ujrzałam dziwnego bruneta, który dosłownie wwiercał we mnie swoj wzrok. Szybko spojrzałam w inną stronę, udając, że ta sytuacja nie miała miejsca. Wykładowca pojawił sie dosłownie minute po mnie i rozpoczął zajecia. Przez całe zajęcia próbowałam sie skupić na temacie lekcji, ale nie mogłam, ponieważ mogłam sie załozyż, że ten chłopak nie spuszczał ze mnie wzroku. Starałam sie to ignorować, lecz moje starania poszły na marne. Oh, gdyby tylko Zayn sie dowiedział. Nie byłby zadowolony. Jednak wiedziałam, że nie spuszcza ze mnie wzroku i szczerze mówiąc widziałam go tutaj pierwszy raz. Nienawidziałam kiedy ktoś wlepiał we mnie swój intensywny wzrok. Zajęcia jednak w końcu dobiegły końca. Zapakowałam książki sprawdzając jaką mam następną lekcję i zakładając torbę na ramię , wyszłam z klasy. Rozejrzałam się po korytarzu szkując Zayn'a, ale jeszcze chyba nie przyszedł.
-Brandon jestem-usłyszałam za sobą głos, a kiedy odwróciłam się ujrzałam tego bruneta, który bacznie obserwował mnie wrokiem przez cały wykład. Zignorowałam jego wypowiedź i naciągając rękawy swetra poprawiłam pasek na ramieniu.
-Teraz powinna nastąpić część w której ty mi się przedstawiasz, a ja zabieram cię na kawę-oświadczył klepiąc mnie delikatnie w ramię. Kiedy się odwróciłam spojrzałam na niego . Uśmiechał się od ucha do ucha, jednak w ciągu 2 sekund jego uśmiech zblakł. Chciałam dowiedziec sie co było przyczyną gwałtownej zmiany nastroju bruneta, a więc odwróciłam sie do tyłu i zamarłam. Ujrzałam czerwonego ze złości Zayna. Oczy miał czarne, szczęke oraz pięści zaciśnięte, a jego postawa była przerażająca.
-Kawy ci sie zachciało?- warknął oschle mulat. Spojrzałam na tego całego Brayan'a, czy Brada, mniejsza z tym. Był przerażony.
-N-nie, ja...- Zayn nie dał mu dokończyć, gdyż złapał gwałtownie bruneta za skrawek koszuli i przygwoździł z całej siły do szafek za nim. Pisnęłam cicho z racji tego, jak szybko i gwałtownie to sie działo. Zayn, był naprawde na granicy wytrzymałości.
-Jeśli jeszcze raz chociaż na nią spojrzysz, to przysięgam, że osobiście powyrywam ci nogi z dupy. Jeżeli cie zobaczę w mniejszej odległości niż 50 metrów od tej dziewczyny, to cie zabiję
-Zayn, daj spokoj...- próbowałam uspokoić mulata, ale on był jak burza. Sam musiał sie opanować. -Zrozumiano?- syknął przez zaciśnięte zęby Zayn. Brunet stał wystraszony i nie mógł wydać z siebie żadnego dźwięku. Widziałam rosnącą irytacje Zayna.
-Pytam sie czy zrozumiano?!-walnął pięścią w miejsce tuż obok głowy bruneta.
-T-tak- odpowiedział cicho chłopak.
-Zayn, puść go-poprosiłam go co kompletnie zignorował.
-Spierdalaj-warknął do bruneta Malik. Ten chłopak nic takiego nie zrobił. Było mi go szkoda.
-Już!-krzyknął Zayn i popchnął go na podłogę. Brunet wstał i jak najszybciej uciekł z całego miejsca zdarzenia.
-Zayn...?-objęłam dłonią jego policzek. Jego spięta sylwetka zaczęła odpuszczać, a on delikatnie wtulił się w moją dłoń.
-Nie rób tak więcej, on nic nie zrobił-powiedziałam patrząc na niego stanowczo.
-Bronisz go?-zapytał. Jego oczy podwoiły swoje rozmiary.
-Przestań. To nie prawda-przybliżyłam się, aby musnąć jego usta.
-Nie zbliżaj się do niego. I do innych też nie-z ust mulata padł rozkaz.
-Dobrze-sapnęłam tylko po to, żeby nie wywołać kłótni. Złożyłam na jego ustach namiętny pocałunek, co chłopak odwzajemnił. Na szczęście znałam sposoby, dzięki którym mogłam go uspokoić. Kiedy rozłączyliśmy swoje usta, rozejrzałam się dookoła. Prawie wszystkie pary oczu, skierowane były w nasz stronę. Rzeczywiście, tamta sytuacja była dziwna.
-Odstawiliśmy tu niezłe przedstawienie. Wszyscy na nas patrzą- powiedziałam do Zayna, na co odpowiedział mi figlarnym uśmiechem.
-Niech patrzą. Masz szczęście, że nie zacząłem cię tutaj rozbierać- podszedł bliżej, tak aby nasze ciała się stykały.
-Ale to już niedługo- pochylił się nad moim uchem i musnął "przez przypadek" jego płatek, na co się wzdrygnęłam. Doprowadzał mnie do obłędu.
-Gdybyś mógł, to cały czas gadałbyś o seksie, prawda?- zapytałam ironicznie.
-Nie przesadzajmy... e rzeczywiście seks jest dla mnie jedną z najważniejszych spraw- seksowny uśmiech wpłynął na jego twarz. I o Boże... czułam jak się rozpływałam pod wpływem jego spojrzenia.
-Ale co za dużo to nie zdrowo-powiedziałam próbując zachować powagę, lecz coś słabo mi to wychodziło.
-Mam ci przypomnieć ostatnią noc, kiedy kochaliśmy się w salonie?-zapytał mrucząc do mojego ucha.
-Malik! Ogarnij się, przed nami jeszcze kilka wykładów. Muszę iść - powiedziałam do niego. -Dobrze kochanie. Dziś razem kończymy o 1 to będe czekać pod autem-odparł całując mój policzek. Przytaknęłam i z wielką niechęcią puściłam jego dłoń. Skierowałam się po schodach do sali 125, na 3 piętrze gdzie miały odbyć się moje zajęcia matematyki. Podeszłam pod klasę i ustawiłam się rozmawiając z kilkoma dziewczynami, które wydawyały się być naprawdę miłe. Przeprosiłam je kiedy usłyszałam, że mój telefon wibruje.

"Wyglądasz GE NIAL NIE w tych spodniach. Już nie moge doczekać sie powrotu do domu. Zayn x "

Mimowolnie kąciki moich ust uniosły się wysoko ku górze, a policzki zalały się ognistą czerwienią.


***
-Dzięki Stephanie- uśmiechnęłam się do rudowłosej dziewczyny, którą poznałam jakąś godzinę temu. Wydawała się być w porządku i można było z nią porozmawiać.
-Nie ma sprawy- odpowiedziała mi tym samym. Chciałam coś powiedzieć, lecz w tym momencie usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz , a gdy ujrzałam nazwe dzwoniącego uśmiechnęłam się lekko. Przeprosiłam dziewczynę i odebrałam połączenie.
-Halo?- mój głos był bardzo entuzjastyczny.
-Hej mała- mruknął mój rozmówca.
-Hej Zayn
-Każesz mi bardzo długo na siebie czekać, co tylko wzbudza moje porządnie. Patrząc na ciebie mam ochotę po prostu cię rozebrać i kochać się z tobą w samochodzie- moje serce gwałtownie przyśpieszyło i przygryzłam warge że zdenerwowania.
-To zrób to- mruknęłam.
-Nie prowokuj mnie- zchichotałam i po chwili Zayn do mnie dołączył.
-Gdzie jesteś?- zapytałam.
-Patrzę na ciebie. Zobacz do przodu- podniosłam wzrok i w oddali ujrzałam mojego chłopaka, opierającego się na masce swojego czarnego BMW.
-I czekam zniecierpliwiony- dodał.
-Już idę napaleńcu- zaśmiałam się i zakończyłam połączenie. Pożegnałam się ze Stephanie, która dzięki bogu nie zadawała zbędnych pytań i ruszyłam w kierunku auta.
-Witam panią-powiedział nadal stojąc oparty o maskę pojazdu.
-Panie Malik-skinęłam formalnie głową w stronę chłopaka, po czym przygryzając wargę podałam mu dłoń, a on niemal natychmiastowo objął mnie w tali namiętnie całując. Jego zimne, pełne wargi delikatnie delektowały się moimi, a jego język pieścił mój w namiętnym tańcu. Mimowolnie uśmiechnęłam się podczas tego pełnego uczucia i pożądania pocałunku. Kiedy oderwaliśmy się od siebie, zaczerpnęliśmy obydwoje powietrza. Oparłam czoło o jego, przygryzając wargę.
-Kim była ta dziewczyna?-zapytał gładząc moje plecy.
-Stephanie. Poznałam ją przed wykładami-oznajmiłam wsiadając do auta.
-Miła z niej dziewczyna. Umówiłysmy się na kawę, dziś o 17-uśmiechnęłam się do niego kiedy spojrzał na mnie przekręcając kluczyk w stacyjce.
-Chcesz żebym cię zawiózł?- zapytał, lekko się uśmiechając.
-A chciałbyś?- w moim głosie pobrzmiewała nadzieja.
-Tak. I tak byłem umówiony z Louis'em, więc to żaden problem- zapewnił mnie. Szybko wdrapałam się i złożyłam na policzku chłopaka krótki pocałunek.
-Dziękuję- moje kąciki ust uniosły się wysoko w górę.
-Nie masz za co mała. Ale mamy nie całe 2 godziny, więc trzeba się spieszyć- nacisnął pedał gazu i ruszył w kierunku domu.


***
-O mój Boże...- westchnęłam głośno i opadłam na łóżko, a obok mnie Zayn.
-To było...
-Niesamowite- dokończył Zayn i uśmiechnął się leniwie.
-Ten seks był jednym z najlepszych- kontynuował.
-Tak. Byłeś nieźle napalony. Zresztą, ty zawsze jesteś napalony- posłałam mu rozbawiony uśmiech. -Nie mogę powiedzieć, że to kłamstwo- ukazał mi szereg swoich białych zębów. Wspiął się na łokciach i złączył nasze wargi. Jego dłoń błądziła po wewnętrznej stronie mojego nagiego uda, przez co czułam znany ucisk w żołądku. Położyłam swoją dłoń na jego plecy i zaczęłam jeździć palcami po rozpalonej skórze mulata. Jego dłoń straszliwie mnie rozpraszała, zbliżając się coraz bliżej mojej kobiecości.
-Zayn, mam 30 minut, żeby się przygotować-odparłam wbijając paznockie w plecy mulata kiedy ten całował i zasysał skórę mojej szyi.
-Wiem-powiedział spokojnie. Pociągnęłam go za włosy, aby móc wpić się w usta mojego chłopaka. Mruknął z zadowolenia i opodając koło mnie oplótł mnie ramionami przyciągając w mocnym uścisku. Ułożyłam się na brzuchu układając głowę na nagim ramieniu Zayn'a i kreśliłam palcem wzory na jego torsie.
-Właściwie to gdzie idziesz z Louis'em jeżeli moge zapytać?-powiedziałam półgłosem kiedy Zayn obdarowywał moje ramię małymi całusami.
-Chyba idziemy na piwo, w sensie Lou idzie. Ja nie będe pił. Mogę cię też zabrać-odparł cicho. -Mogłabym wrócić spacerkiem-spojrzałam na niego.
-Zabiore cię. Napiszesz mi tylko w jakiej kawiarni jesteś-uśmiechnął się. Zauważyłam, że od tamtego całego porwania Zayn dosłownie nie spuszczał ze mnie z oka. Wszędzie mnie zawoził, nie pozwalał mi wyjść samej z domu. Nawet na uczelni chciał odprowadzać mnie na każde lekcje.
-Musimy się zbierać-odparł z niechęcią. Oboje wstaliśmy i pozbieraliśmy nasze ubrania, które jeszcze pół godziny temu latały po całej sypialnii.

-JESTEŚMY NA MIEJSCU- powiedział Zayn, gdy zatrzymaliśmy się pod kawiarnią.
-Dziękuję- chciałam go cmoknąć i po prostu wyjść, lecz chłopak zatrzymał mnie i z małego całusa, zrobił się namiętny pocałunek. Przybliżył mnie do siebie, aby uzyskać lepszy dostęp do moich ust. Przez przypadek włączyłam klakson od samochodu, co przerwało naszą chwilę i obydwoje zaczęliśmy się śmiać.
-Okay, lecę- powiedziałam i pośpiesznie otworzyłam drzwi.
-Kocham cię mała- usłyszałam te piękne słowa, które wypłynęły z ust mojego mężczyzny.
-Ja ciebie też- odpowiedziałam i zatrzasnęłam metalową powłokę, a następnie skierowałam się do kawiarni. Kiedy weszłam do środka Stephanie czekała już na mnie przy jednym z czarnych stolików. Całe wnętrze było niesamowice piękne. Każdy detal był dopracowany. Czarno - białe ściany pozwalały na chwilę zamyślenia, uspokojenia. Natomiast beżowe ściany w kąciku czytelniczym zapewniały niesamowity komfort. Czarne krzesła w kształcie nut pasowały do całego klimatu, a do tego ta spokojna muzyka. Tak. Koniecznie muszę wybrać się tu z Zayn'em.
-Hej Stephani-przywitałam się ciepło.
-Hej Kate. Mów mi po prostu Steph-uśmiechnęła się szeroko. Była naprawdę piękną kobietą. Jej długie rude włosy idealnie komponowały się z jej bladą cerą. Jej duże niebieskie oczy, zakryte były długimi czarnymi kreskami. Miała na sobie śliczną beżową bluzeczkę z koronką, a jej ramiona okrywała czarna, skórzana kurtka.
-Zamówiłam dla nas dwie karmelowe. Mam nadzieję, że będzie ci smakować, bo robią tu naprawdę genialną karmelową kawę z odrobiną irlandzkieg syropu. Pychota-dziewczyna zachichotała na swoje słowa i gestem dłoni zaprosiła mnie do tego, aby usiadła na przeciwko niej.

ZAYN'S POV

-Zayn, mordo ty moja!- krzyknął entuzjastycznie Louis, gdy usiadłem przy barze, obok niego. -Jarałeś coś?- zapytałem rozbawiony.
-Troszeczkę- szepnął, na co pokręciłem z rozczarowaniem głową.
-Oj, Zayn nie spinaj! Czuje się zajebiście dobrze!- uśmiech na jego twarzy był tak szeroki, że obwiałem się, że szczęka mu się zaraz przestawi. Cokolwiek on wziął, musiało być mocne.
-Tak, widzę, że czujesz się znakomiecie. Tylko szkoda, że trawka jest przyczyną twojego dobrego humoru- przewróciłem oczami.
-Gdybym jej nie jarał, to kto by był tym śmiesznym? Ty jesteś seksowny, mi zostaw bycie błaznem- odpowiedział Louis i wziął łyka swojego napoju. Wybuchłem śmiechem słysząc jego odpowiedź. -Nie, serio stary. Bierz tego mniej, albo załatw sobie łagodniejsze- poklepałem go po ramieniu. -Podać coś panu? - zapytał barman, gdy stanął naprzeciwko mnie.
-Cole z lodem- odpowiedziałem na co kiwnął głową. Po chwili dostałem swoją szklankę z napojem i przystawiłem ją do ust upijając z niej spory łyk.
-Nie pijesz piwa?-zapytał Lou spoglądając na mniem Jego oczy były lekko czerwone, a źrenice powiększone.
-Nie, muszę odebrać póżniej Katherine. Poszła z jakąś koleżanką na kawę-uśmiechnąłem się wspominając o mojej dziewczynie. Obgadaliśmy z Louis'em trochę męskich spraw. Zapytałam o Christiana, bo gnój musi zapłacić za to co zrobił. Jednak on rozpłynał się jak powietrze. Lou jednak cały czas szukał go dla mnie, ale łatwo nie idzie. Loueh zamówił już 3 piwo. Kiedy skończył je chciał zamówić kolejne, czwarte już z kolei, ale zapłaciłem barmanowi za nas i wyszedłem z lekko już zalanym Louis'em kierując się so samochodu. Wsadziłem go do auta i usiadłem za kierownicą odpalając silnik. Wyciągnąłem telefon z kieszeni kurtki i wybrałem numer dziewczyny. Po kilku sygnałach odebrała.
-Hej mała. Jadę już po ciebie. Nadal jesteś w tej kawiarni?-zapytałem szczerząc się od ucha do ucha. -Nie, jestem w mieszkaniu Steph-dziewczyna zachichotała i usłyszałem jak szepnęła "mój chłopak". Mimowolnie uśmiechnałem się, ale wiedziałem, że coś jest nie tak.
-Piłaś?-zapytałem.
-Troszkę wina-zaśmiała się.
-Powiedz mi na jakiej ulicy jesteś, bo jadę po ciebie-dziewczyna powiedziała, że znajduje się w pomarańczowym bloku mieszkaniowym obok wielkiej lodziarni, tuż za rondem.
-Zaraz będę- odpowiedziałem.
-Okay- powiedziała i rozłączyła się. Gdy podjechałem pod wskazane mi miejsce, dziewczyna stała już pod klatką i czekała na mnie. Gdy zobaczyła Louis'a lekko się zdziwiła, lecz usiadła na tylne miejsce.
-Hej Kate!- krzyknął szczęśliwie Lou.
-Hej Louis!- odpowiedziała równie entuzjastycznie Katherine.
-Hej- wspięła się na fotelu i pocałowała mnie namiętnie.
-Hej- odpowiedziałem, gdy rozłączyliśmy nasze wargi.
-Cudne z was gołąbeczki- powiedział słodkim głosem brunet, na co się zaśmiałem.
-Lou, zawiozę cię do domu, okay?- zapytałem chłopaka.
-Myślisz, że to dobry pomysł?- zapytała Katherine.
-Przecież on jest kompletnie zalany- dokończyła.
-Ej, wypraszam sobie!- ułożył usta w dziubek, udając, że to co powiedziała dziewczyna w jakikolwiek sposób go uraziło.
-Oh, nie dąsaj się- roztrzepała dłonią jego włosy. Zachowywali się tak jakby byli jakimiś bliźniakami, które są ze sobą złączone. Jakby znali się całe życie. To było lekko dziwne, ale też wygodne.
-Masz rację Katherine. Loueh zabiorę cię do nas. Prześpisz się na kanapie, czy coś- uśmiechnąłem się do niego, na co odpowiedział mi tym samym.  Minęło jakieś 20 minut odkąd wyjechałem spod bloku tej dziewczyny. Zauważyłem, że Louis zdążył już zasnąć, a Katherine siedziała z tyłu i wyglądała na zmęczoną. Pachniała winem.
-Mała? Czy ty przypadkiem nie miałaś pić kawy?-zapytałem wesoło.
-Wiesz, jakoś tak wyszło. Tak się zagadałyśmy, że wylądowałyśmy u niej w mieszkaniu. Jest naprawdę przemiłą dziewczyną-odparła słodko się uśmiechając. Odwzajemniłem uśmiech i wyłączyłem silnik znajdując się pod domem.
-Będę musiał go zanieść do domu-odparłem rozbawiony. Podałem kluczyki dziewczynie. Wysiadłem z auta, podszedłem do strony Louis'a i wyciągnąłem go z pojazdu zarzucając jego ramię na moją szyję. Katherine otworzyła drzwi i ściągnęła z siebie buty, a ja położyłem mojego przyjaciela na kanapie. Wszedłem za dziewczyną do kuchni, gdzie ta nalewała sobie wody do szklanki. Objąłem ją od tyłu, a ona cicho zachichotała. Moje usta zaczęły ssać szyję, a jej głowa opadła bezwładnie na moje ramię. Sunąłem dłonią wzdłuż jej ciała zahaczając "przypadkowo" o gumkę jej spodni.
-Louis jest ... nie możemy-powiedziała najciszej jak tylko potrafiła.
-Będziemy bardzo cicho...- przygryzłem płatek jej ucha.
-Z tobą nie da się być cicho- odpowiedziała, na co zachichotałem.
-Trafna uwaga- całowałem linie jej szczęki i szyję.
-Ale on wziął coś mocnego. Będzie spał jak zabity- drążyłem i wsunąłem dłoń w jej majtki.
-Zayn...- jęknęła.
-Ciii, Louis jest w salonie- mój kciuk zataczał kółka wokół jej kobiecości.
-Proszę...
-Oh tak, masz mnie prosić... o więcej- moja druga dłoń jeździła po jej udach, brzuchu i piersiach. Nasze ciała były ze sobą ściśnięte, dzięki czemu jej pupa ocierała się o moje krocze, doprowadzając mnie tym do szaleństwa.
-Prze ... ughg-warknęłam gardłowo kiedy włożyłem palec w jej dziurkę. Oparła brodę na moim ramieniu, a kiedy dołożyłem trzeciego palca dziewczyna ugryzła mnie, by stłamsić swój jęk. Wyciągnąłem z niej palce i podniosłem do góry trzymając jej pośladki i wyszedłem z kuchni jak najszybciej się dało. Musiałem iść po schodach bardzo cicho, żeby nie zbudzić mojego przyjaciela, bo wszystko legło by w gryzach, a ja zostałabym sam w stanie goryczy i podniecenia. Wszedłem do pokoju i przypadkowo trzasnąłem drzwiami.
-Ciii-skarciła mnie dziewczyna. Położyłem ją na łóżku i ściągnąłem z niej bluzkę.
-Dziś zabawimy się troszkę inaczej-mruknąłem wyciągając czarny materiał z szuflady. Zawiązałem go na jej oczach, a z białej szafy wyciągnąłem moją zabaweczkę. To będzie coś innego. Dziewczyna leżała już w samym, czarnym staniku i tego samego koloru stringach, a jej warga została poddana torturom. Odpaliłem moją zabaweczkę wprawiając ją w wibracje, które rozległy się w całym pokoju. Powoli i delikatnie przyłożyłem biały wibrator do klatki piersiowej mojej dziewczyny i obserwowałem jej reakcję. Zatoczyłem wibratorem kółka wokół jej pełnych piersi, a następnie zjechałem w dół do pępka, żeby móc przyłożyć wibrującą zabawkę do kobiecości dziewczyny. -Boże ...-zachłysnęła się powietrzem kiedy wibrator dotknął jej łechtaczki.

***

-Louis nadal śpi?- zapytała z ciekawością Katherine, gdy objąłem ja od tyłu.
-Jak dziecko- uśmiechnąłem się w jej ramię.
-Jakie pyszności tutaj przygotowujesz?- zapytałem zaglądając do wnętrza głębokiej patelni.
-Nic wielkiego. Ryż z warzywami i kurczakiem. Musisz wiedzieć, że nie jestem świetną kucharką.- zachichotała.
-Wynagradzasz mi to w łóżku kochanie- mruknąłem jej do ucha i przygryzłem jego płatek.
-Zayn, przestań... za dużo tego dobrego.
-Dobrze, może być zawsze- odpowiedziałem.
-Ale ty masz za dobrze- zaśmiała się, a po chwili dołączyłem do niej. Jej śmiech był bardzo zarażający. Nie było mowy o tym, aby przynajmniej się nie uśmiechnąć, gdy z jej ust wydobywał się ten piękny dźwięk.
-Przygotuje stół-oznajmiłem dziewczynie delikatnie cmokając ją w policzek i puszczając jej biodra wyciągnąłem talerze z szafki. Wyłożyłem je na stół, a z szafki pod zlewem wyciągnąłem sztućce. Chwyciłem jeszcze szklanki i nalałem do nich wody z limonką.
-Gotowe- oznajmiłem.
-Ide obudzić tego ćpuna-zachichotałem wychodząc z kuchni. Podszedłem do łóżka i kucnąłem przy nim delikatnie szturchając jego ramię.
-Lou, wstawaj. Zjesz z nami-powiedziałem nadal kołysząc jego prawym ramieniem.
-Skarbie-mruknął ospale na co zalała mnie fala śmiechu.
-Wstawaj księżniczko-poklepałem go po plecach i wróciłem znów do kuchni. Podszedłem od tyłu do Katherine i ukradłem z patelni zieloną fasolkę.
-Ej!-pacnęła mnie drewnianą łyżką. Zaśmiałem się i usiadłem przy stole. Po chwili w pomieszczeniu pojawił się Louis usiadł na przeciwko mnie. Dziewczyna wyłożyła nam na talerze danie,które przyznam, że pachniało naprawdę świetnie.
-Mam nadzieję, że was nie otruję-powiedziała spoglądając na talerz.
-Nie martw się. Louis nie takich rzeczy kosztował, prawda?- zwróciłem się z głupim wyrazem twarzy do Louis'a. Ten spojrzał na mnie, tak jakby się oburzył.
-Ha, ha HA- rzucił obrażalsko, na co zacząłem się chichotać jak głupi.
-Nie bulwersuj się tak- potargałem jego włosy, na co odsunął się oburzony i posłał mi gniewne spojrzenie. Jednak po chwili zaczął się śmiać z samego siebie i mówić jakim to jest "pacanem".
-Tak Lou, zgodzę się. Jesteś pacanem- znów zacząłem się śmiać.
-Możesz przestać się brechtać z każdej twojej uwagi, rzuconej w moją stronę?- przewrócił teatralnie oczami.
-Nie- uśmiechnąłem się szeroko, a on tylko pokrecil głową.

KATHERINE'S POV

Uwielbiałam tą stronę Zayn'a. Tą beztroską stronę. Był taki czuły i cały czas się śmiał.
-Mam pomysł!-powiedziałam ciut za głośno.
-Skoro jutro na uczelni są te całe przygotowania do świątecznego apelu, a my mamy wolne to pójdę po jakieś tanie wino i szampana-powiedziałam szczęśliwa.
-Wam obojgu chyba dzisiaj wystarczy-Zayn spojrzał na mnie i na Louis'a po czym zaczął się śmiać. -Śmiesz twierdzić, że jesteśmy upici?-Louis zbuntował się i spojrzał na Zayn'a. Mulat jedynie wywrócił młynka oczami i spojrzał na mnie.
-Zostań w domu, a ja pójdę mała-oznajmił Zayn kończąc naszą kolację.
-Ale ja chcę pójść Zayn
-Dziękuję, było pyszne-cmoknął mnie w policzek kiedy odstawił talerz do zlewu.
-Zayn ...
-Nic mi nie będzie-powiedziałam błagalnie.
-Po za tym to 10 minut drogi. Nic mi się nie stanie-podeszłam do niego i stanęłam na palcach, aby móc dokładnie spojrzeć w jego czekoladowe tęczówki. Wiedziałam, że nie chciał mnie puścić po tej całej ostatniej akcji.
-Proszę Zayn. Będę uważać- złapałam jego twarz w dłonie.
-Nie chce się stracić- wbił wzrok w swoje buty.
-Nie stracisz. Proszę Zayn- powiedziałam błagalnym tonem. Ponownie spojrzał na mnie i wiedziałam, że rozważa moją prośbę.
-Nie Katherine. Ja pójdę. Niedługo wracam- odszedł ode mnie tak szybko jak tylko mógł, sięgnął po swoją skórzaną kurtkę i ruszył w stronę drzwi.
-Będę za 20 minut!- rzucił na odchodne i zniknął za drewnianą powłoką. Myślałam, że ustąpi i pozwoli mi pójść. Ale pan nieustępliwy zawsze wiedział lepiej. Jednak to jak się o mnie troszczył, utwierdzało mnie w tym jak mocno mnie kocha.
-Jest uparty-stwierdził Louis patrząc na mnie.
-Ale on sie boi, cholernie się boi, że coś ci się stanie-dodał po czym usiadł na kanapie i poklepał miejsce obok siebie, zachęcając mnie do tego, abym usiadła obok niego.
-Mogę Cię o coś zapytać?
-Jasne, śmiało-popatrzył na mnie uśmiechając się.
-Wiesz coś może o mamie Zayn'a, albo o rodzeństwie jeżeli je ma?-zapytałam nieśmiało.
-Um, to drażliwy temat-Lou potarł kostki dłoni.
-Wiem, ale myślałam, że jego mam na pewno chciałaby się z nim zobaczyć. Święta się zbliżają ...
-Nie, jego matka nie chciałaby się z nim zobaczyć. Z tego co wiem, pod żadnym względem nie była dobrym rodzicem. Nigdy nie stawała po stronie Zayn'a. Nie troszczyła się o niego. Prawda, jest taka, że on codziennie tęskni za swoim ojcem. Każdego dnia. Brakuje mu go, bo tylko jego ojciec o niego dbał. Dlatego Zayn, tak bardzo się boi, że cię straci. Kocha cię i jest przerażony tym, że kolejna osobą, którą on kocha, może go porzucić- gdy Louis dokończył, nie wiedziałam co powiedzieć. Pojedyncza łza zgromadziła się w kąciku mojego oka. Wyobraziłam sobie małego, chłopczyka z oliwkowa karnacją i tymi brązowymi oczami, siedzącego w czarnym kącie i bojącego się z niego wyjść. Siedział przez całe życie w ciemności. Nie miał nikogo, kto mógłby mu podać dłoń, kto podarowałby mu należytą każdemu człowiekowi miłość. Miał jedynie ojca, który niestety umarł. Łza spłynęła po moim policzku, lecz szybko otarłam ja wierzchem dłoni.

ZAYN'S POV

Obiecałem sobie, że nie spuszczę oka z Kathrine, choć bym miał nie spać, będę chronił jej jak tylko będę mógł, aby nikt ani nic jej nie skrzywdziło. Wiem, że bardzo chciała się przejść sama, ale nie wybaczyłbym sobie gdyby nie wróciła do domu. Nie wybaczyłbym sobie gdybym znów pozwolił na to, żeby jej coś zrobili. Dlatego sam poszedłem po to wino. Zbliżałem się już do sklepu. Wszedłem i podchodząc do kasy stanąłem za jakąś kobietą. Czuć było od niej woń alkoholu, aż w końcu obróciła się do mnie i uśmiechnęła szeroko. Miała ciemne brązowe włosy i mocno pomalowane oczy. Dopiero wtedy spostrzegłem znajomą twarz, to Lilly we własnej osobie.
-Zayn, stary przyjacielu. Dawno się nie widzieliśmy - powiedziała zbliżając się do mnie. Zatrzymałem ją kładąc dłoń na jej ramieniu. Nie byłoby dla mnie dobrze gdyby Katherine to widziała. Aż boję się o tym myśleć.
-Zayn, przestań. Wiem, że tego chcesz-położyła wskazujący palec na moją klatkę piersiową.
-Lilly jesteś całkiem zalana. Chodź-powiedziałem stanowczo wyciągając ją ze sklepu.
-Rozumiem, że idziemy do mnie-zaśmiała się. Nie odpowiedziałem nic.
-I jak ci się powodzi Zayn?-zapytała zataczając się delikatnie na chodniku. Złapałam ją za ramię i prowadziłem prosto do jej mieszkania w akademiku.
-Dobrze. A jak u ciebie?-zapytałem. Kiedyś naprawdę się przyjaźniliśmy, ale to całe pieprzenie się zepsuło wszystko.
-Ca-całkiem dobrze-zaśmiała się i już nie odzywała się do końca drogi. Po jakichś 15 minutach doszliśmy do jej akademika a ja zaprowadziłem ja pod pokój. Dziewczyna wyciągnęła klucze z kieszeni i otworzyła drzwi. Odwróciła się do mnie opierając ciało o drzwi i uśmiechnęła się delikatnie.
-Dzięki Zayn-powiedziała. Puściła drewniana powłokę, a po chwili oplotła mnie ramionami.
-Wiesz, że nie masz za co Lillz-odpowiedziałem przytulając ją. Wiem, że nie powinienem tego robić. -Jest wielką szczęściarą-powiedziała cicho co usłyszałem bardzo dobrze. Puściła mnie i weszła do środka. Stałem tak jeszcze kilka minut, aż dotarło do mnie o kim mówiła. Katherine. Jest mi naprawdę przykro, że nie ja i Lillz nie przyjaźnimy się tak jak kiedyś. Zachciało nam się szybkich numerków. Nie ważne. Szybkim krokiem wyszedłem z jej akademika i ruszyłem w stronę mieszkania. Po jakichś 20 minutach byłem już na miejscu.
-Jestem-oznajmiłem ściągając swoją czarną kurtkę. Odwiesiłem ją na wieszak i skierowałem się do salonu. Na kanapie leżała moja kruch istotka pogrążona w słodkim śnie.
-Gdzie ty do cholery jasne byłeś przez tyle czasu?!-krzyknął szeptem Lou wchodząc z kuchni do salonu.
-Długo już śpi?-zapytałem ignorując jego pytanie.
-Od jakichś 20 minut-oznajmił spokojnie. Podszedłem do mojej dziewczyny i delikatnie ujmując jej kolana i talię podniosłem ją.
-Pójdę z nią na górę i zaraz przyjdę-oświadczyłem pokonując już drogę na piętro. Dziewczyna wtuliła się mocniej we mnie kiedy poczuła, że jestem obok niej. Wszedłem do pokoju i odchylając kołdrę ułożyłem ją na łóżku. Ściągnąłem z niej spodnie i bluzkę.
-Zayn?-zapytała zachrypniętym głosem.
-Shhh, śpij piękna-podszedłem do niej nakrywając ją kołdrą.
-Gdzie byłeś tak długo?-zapytała kładąc głowę na moich kolanach kiedy usiadłem koło niej. -Pogadamy jutro. Teraz śpij mała-ucałowałem subtelnie jej pełne, lekko zaschnięte usta i wyszedłem z pokoju. Zszedłem na dół i usiadłem obok Louis'a. Odetchnąłem głęboko i schowałem twarz w dłonie.
-No więc słucham-Lou szturchnął mnie.
-Spotkałem Lilly w sklepie. Była całkiem zalana, nie mogłem pozwolić wrócić jej samej do domu, więc zaprowadziłem ją-oznajmiłem mu. Jego oczy powiększyły swoje rozmiary.
-Masz zamiar powiedzieć o tym Kate?-zapytał.
-Będę musiał-odparłem. Poklepał mnie po ramieniu dając mi znać, że może z tego wyjść niezła awantura i wstając powiedział, że będzie się już zbierał. Pożegnał się ze mną i wyszedł, a ja skierowałem się pod prysznic. Gorące krople wody ogrzewały moje zmęczone ciało. Wyszedłem spod metalowej powłoki i owijając się ręcznikiem wszedłem do pokoju zakładając spodnie od dresu. Ułożyłem się obok Katherine i przyciągając ją w czułym uścisku ogarnąłem włosy z jej twarzy. Ucałowałem miejsce między uchem, a szczęką, a dziewczyna mruknęła przybliżając się ciałem jeszcze bliżej mnie.
-Mam nadzieję, że zrozumiesz-wyszeptałem w jej włosy i zamykając oczy odpłynąłem w krainę snu.

BARDZO, BARDZO, BARDZO, BARDZO, ALE TO BARDZO WAS PRZEPRASZAMY! Zdajemy sobie sprawę jak bardzo nawaliłyśmy i jest nam z tego powodu cholernie przykro. Postaramy się nadrobić zaległości, a już teraz dłuuugi rozdział 35 :) mamy wielka nadzieję, że nie będziecie się na nas długo gniewać i wybaczycie nam, ale wiecie ... naprawdę dużo ostatnio się działo :( Naprawdę jeszcze raz przepraszamy :'(
Więc jak podoba wam się rozdział 35? :) Mamy ogromna nadzieję, że zostawicie swoje opnie w komentarzach pod rozdziałem :) jest to dla nas bardzo ważne, przynajmniej wiemy czy jest ktoś kto chciałby czytać nasze wypociny XD Po raz kolejny, jeszcze raz przepraszamy i życzymy miłego czytania robaczki :* Kochamy was <3 <3 xx 

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Rozdział 34


"Trzeba było lepiej pilnować swojej dziewczyny. Teraz już będziesz wiedział, że nie zostawia się jej samej." 

Nie, to niemożliwe!

***
 
To ten chuj Christian. To na pewno on. Nie daruje mu. Złapałem się za kark i przejechałem dłońmi po włosach. Walnąłem mocno pięścią w ścianę.
-Kurwa!- krzyknąłem do siebie. Błagałem Boga w myślach, żeby nic się jej nie stało. Szybko wyciągnąłem telefon z kieszeni spodni i wybrałem numer do Louis'a.
-No hej stary!- usłyszałem jego głos po drugiej stronie.
-Louis jest sprawa- nerwowo warknąłem.
-O co chodzi?- spoważniał.

-ŻE CO?!- KRZYKNĄŁ, GDY wyjaśniłem mu całą sytuację.
-Musisz mi jakoś pomóc- nakazałem.
-Będę u ciebie za kilka minut. Poszukaj czegokolwiek
-Okay- odpowiedziałem i rozłączyłem się. Kilka razy próbowałem dodzwonić się do Katherine, ale bezskutecznie. Byłem tak bardzo wkurwiony i zdenerwowany jednocześnie, że miałem wrażenie jakbym miał zaraz wybuchnąć. Zachciało mi sie kurwa biegania. Przysięgam, że zajebie chuja, jeżeli tylko jeden włos spadnie jej z głowy.

-Zayn!-krzyknął Louis kiedy wszedł do mieszkania.
-Porwał ją kurwa, rozumiesz?! Zabije go, przysięgam, że go kurwa zabije-powiedziałem od razu do chłopaka. Spojrzał na mnie. Był naprawdę zszokowany. Po chwili jednak mój telefon zaczął wibrować, a ja natychniast go odebrałem i włączyłem na głośno mówiący, aby Lou też mógł usłyszeć.
-Oh Zayn, Zayn, Zayn. Już wcześniej mówiłem ci, żebyś pilnował swojej nowej dziweczki-usłyszałem ten parszywy głos.
-Niech tylko spodnie jej włos z głowy to zabija cię własnymi rękami skurwielu-warknąłem.
-Ktoś chciałby się z tobą przywitać-powiedział i dobrze wiedziałem, że głupio sie uśmiecha.
-Zayn! Zayn prosze! Pomóż mi!-dziewczyna głośno krzyczała dławiąc się płaczem.
-Katherine gdzie jesteś?! Przyjdę, tylko powiedz mi gdzie jesteś!-krzyknąłem do telefonu.
-W o ...-nie zdążyła dokończyć. Usłyszałem plaśnięcie i kolejny krzyk i płacz dziewczyny. On. Ją. Uderzył.
-Jeszcze raz ją kurwa tkniesz!-w słuchawce cały czas było słychać szloch dziewczyny.
-Zrobię to z wielką przyjemnością- zaśmiał się, a mną nosiło. Jeszcze nigdy, dosłownie nigdy nie czułem takiej złości, jak wtedy. Nie wiedziałem co mam że sobą zrobić. Spojrzałem na Louis'a. Gestem ręki pokazał mi, żebym ciągnął tą rozmowe.
-Czego chcesz?- syknąłem do telefonu.
-Och, wiesz czego. Mówiłem, że ci tego nie podaruje- jego obrzydliwy głos doprowadzał mnie do kurwicy.
-Mam już tutaj robotę, więc żegnaj. Nie zobaczysz swojej dziwki ponownie. Jesteśmy kwita- rozłączył się.
-Daj telefon- nakazał Louis.
-Co? - zapytałem nadal wkurwiony.
-Daj- sięgnął po urządzenie, więc podałem mu je.
-O co...
-Namierzymy jego telefon- przerwał mi. Chłopak chwycił telefon i zaczął coś tam majsterkować.
-I jak? Masz już coś?-zapytałem nerwowo.
-Zayn to nie jest takie proste-odparł nadal wpatrując się w telefon. Zacząłem chodzić w koło.
-Mam!-krzyknął.
-Są w opuszczonej kamienicy, obok tego młynu-dodał szybko.
-Chodź-krzyknęłam do niego będąc już przy drzwiach. Zamknąłem je jak najszybciej mogłem i wsiedliśmy do samochodu odjeżdżając spod mojego domu. Po jakiś 10 minutach byliśmy na miejscy. -Zayn to trzeba zrobić powoli. Trzeba mieć jakiś plan.
-Nie ma żadnego planu. Zajebie go jak tylko go zobaczę-odparłem.
-Musimy uważać, żeby tego nie spieprzyć-powiedział do mnie i wyszedł z samochodu. Powoli podeszliśmy od drugiej strony budynku. Weszliśmy przez niewielką dziurę w ścianie i po cichu skierowaliśmy się w głąb, aby odnaleźć Katherine.
-Zayn. Nie jestem taki głupi jak ci się wydaje-usłyszałem głos za sobą.
-Szukasz swojej laseczki?-zapytał. Kiedy tylko go ujrzałem od razu podszedłem do niego i oplotłem jego szyję dłońmi.
-Gdzie ona jest?!-warknąłem popychając go na ścianę.
-Zayn ...!-usłyszałem cichy głos dziewczyny.
-Radziłbym ci mnie puścić, bo to źle skończy się dla twojej dziweczki-odparł spokojnie. Powoli go puściłem i obróciłem się w stronę, z której usłyszałem głos dziewczyny. Co on jej do jasnego chuja zrobił?! Jej twarz była cała brudna i w niektórych miejscach poobijana. Jeden z gości trzymał ją mocno za włosy, a drugi przyłożył do jej szyi nóż.
-Czego kurwa chcesz?! -krzyknąłem.
-Jak już mówiłem nie podaruje ci tego-odparł. Kątem oka widziałem jak Louis zmierza po cichu w stronę dwóch facetów. Jednak jeden z nich zauważył to i unieruchomił Louis'a kiedy ten próbował go zaatakować.
-Zabrać dziewczynę!-krzyknął Christian, a już po chwili widziałem jak Katherine oddala się ode mnie.
-Zayn! Zayn! -krzyczała rozpaczliwie. Przysięgam, że miałem ochotę się rozryczeć. To wszystko przeze mnie.
-Zostaw ją w do chuja spokoju! To o mnie ci chodzi! Jej w to nie mieszaj!- krzyknąłem do tego sukinsyna.
-Ale ja się świetnie bawię. Najlepszym wyjściem na dobicie ciebie, jest skrzywdzenie jej. Źle jest mieć słabość, prawda? Biedny Zayn. Po raz pierwszy znalazłeś kogoś kto się tobą interesuje, a już go stracisz.-powiedział z udawaną troską.
-Ale, gdy zabije tą sukę, już nie będziesz miał nikogo- uśmiechnął się szyderczo. Wyrwałem szybko w jego stronę i zaciśniętą pięścią walnąłem go mocno w brzuch. Gdy wygiął się z bólu, mój łokieć z impetem walnął w jego plecy, przez co ta kanalia padła na ziemię. Zacząłem go z całej siły kopać, podczas, gdy on zwijał się z bólu. Cała złość, gniew i nienawiść tkwiły w moich ruchach. Wszystkie moje emocje przelałem na te uderzenia. Nie interesowało mnie to, czy go zabije czy nie. Myślałem tylko o tym, że Katherine musi być bezpieczna i uświadomiłem sobie jak wielkim uczuciem ją darze. Kiedy tylko myślałem o tym, że mógłbym ją stracić, budziły się we mnie uczucia, których nie znałem do tej pory.
-Zayn! Zayn! Przestań! Zabijesz go!-Louis odciągnął mnie od mężczyzny, który ledwo oddychał.
-Gdzie jest Katherine?!-zapytałem patrząc na mojego przyjaciela.
-Zayn ...
-No gdzie ona jest?!-krzyknąłem.
-Zabrali ją ...-powiedział zrezygnowany Louis.
-Musimy ją znaleźć. Ona musi żyć. Jej nie może stać się krzywda-złapałem się za kark.
-Dasz radę namierzyć jej telefon?
-Musiałbym spróbować
-No to dalej-podałem przyjacielowi numer dziewczyny i podszedłem jeszcze raz do tego skurwiela.
-Jeszcze z tobą nie skończyłem-splunąłem na niego i kopnąłem go w brzuch.
-Zayn! Mam coś!-Lou zawołał mnie do siebie.
-Widzisz tą czerwoną kropkę?-zapytał wskazując na ekran telefonu.
-To ona. Chodź, pojedziemy tam szybko i zabierzemy ją stamtąd-powiedział kierując się w stronę wyjścia.
-Gdzie to w ogóle jest?- zapytałem szybko.
-Gdzieś w lesie, ale nie wiem, czy nie ma tam jakiegoś budynku-powiedział. Wsiedliśmy do auta, odpaliłem silnik i ruszyłem z piskiem opon.

-TO TAM- ZATRZYMAŁEM SIĘ TROCHĘ dalej od miejsca gdzie była Katherine. Telefon wskazywał, że dziewczyna była w jakichś opuszczonych garażach. Podbiegliśmy z Louis'em cicho i rozglądneliśmy się. Usłyszałem jakieś dźwięki dochodzące z pomieszczenia kilkanaście metrów dalej. Podeszliśmy tam i z ukrycia zauważyłem przywiązaną do krzesła moją dziewczynę i jakichś dwóch obślizgłych, śmiejących się facetów. Loueh pokazał mi, że zajmie się jednym z nich, a ja mam tego drugiego. Dzięki bogu stali tyłem, więc mieliśmy banalne zadanie. Po cichu skierowałem się do wnętrza budynku i bacznie obserwowałem dwójkę mężczyzn. Louis postanowił pójść drugą stroną. Spostrzegłem, że dziewczyna miała zakrytą buzię. Nagle jedna dłoń tego gościa wylądowała na kolanie Katherine, rozsuwając jej nogi na boki. Myślałem, że nie wytrzymam, ale musiałem być cicho jeżeli chciałem zabrać stąd dziewczynę.
-Zayn chyba nie będzie zły, jeżeli pożyczę sobie na chwilę tą jego dziunię-zaśmiali się perfidnie. Druga dłoń mężczyzny zahaczyła o spodnie dziewczyny lekko pociągając je w dół i ściągnął z jej ust czarny materiał.
-Teraz się zabawimy maleńka-przybliżył twarz do jej, a ona plunęła w jego stronę. Mężczyzna zamachnął się i uderzył ją w policzek. W tym momencie nie wytrzymałem i podbiegłem do niego zaczynając okładać go pięściami. Louis szybko zareagował i zrobił to samo co ja. Facet, który nawet nie wiem kiedy wylądował na ziemi, jęczał z bólu, jednak moje pięści cały czas uderzały o jego szczękę. Nos mu krwawił, a pod oczami zaczynały wyskakiwać fioletowe siniaki.
-Zayn, już- Louis powiedział, ale kompletnie to zignorowałem.
-Zayn, on już jest nieprzytomny... słyszysz?!- złapał mnie za ramię i pociągnął do góry. Spojrzałem przed siebie i zobaczyłem rozpłakaną Katherine. Szybko podbiegłem do niej i zacząłem rozwiązywać wszystkie sznury.
-Zayn- wtuliła się w mój tors. Automatycznie zakryłem ją ramionami, chowając dziewczynę w czułym uścisku. Łkała w moje ramię, a ja uspokajająco głaskałem ją po głowie.
-Tak bardzo się bałam...- szlochała.
-Shhh, już dobrze. Już ich nie ma. Jestem przy tobie kochanie- pocałowałem czubek jej głowy. Schyliłem się, abym mógł opleść jej nogi i talie, a następnie wziąłem ją na ręce i ruszyliśmy w trójkę do samochodu.
-Poprowadzę- Louis powiedział, kiedy znaleźliśmy się przy pojeździe.
-Dzięki- odpowiedziałem. Postanowiłem, że usiądę z dziewczyną z tyłu. Nie mogłem jej puścić. Nie chciałem. Usadowiłem ją między swoimi kolanami tak, aby mogła się do mnie przytulić.
-Ja- ja nie chciałam. Nie-nie otwierałam drzwi. O-oni wbiegli i zaczęli wszystko wywracać. U-uderzyli mnie-e-cały czas szlochała.
-Już dobrze Skarbie. Już nigdy cię nie zostawię. Obiecuję-oplotłem ją ramionami jeszcze ciaśniej, a dziewczyna rozpłakała się jeszcze bardziej.
-Je-jeden z nich ... On- on prawie ... On mnie chciał ...-nie mogła nic powiedzieć, za to ja dobrze wiedziałem o co jej chodziło.
-Shhh, już nigdy więcej cię nie dotknie-gładziłem jej włosy co chwila cmokając w głowę. Spojrzałem w lusterko widząc jak Louis patrzy na mnie. Widziałem w jego oczach poczucie winy.
-Prze-przepraszam-nadal płakała.
-Shhh już dobrze. Wszystko jest dobrze Skarbie-przytuliłem ją jeszcze mocniej. W jednej chwili mogłem stracić osobę, która szczerze pokochała mnie takim jakim jestem.

CAŁĄ DROGĘ POWROTNĄ DO DOMU spędziłem na uspokajaniu Katherine i zapewnianiu, że wszystko jest już dobrze. Była naprawdę wystraszona. Cała drżała i nadal łkała.
-Dzięki Loueh- powiedziałem do mojego przyjaciela, kiedy zatrzymaliśmy się na podjeździe przed moim domem.
-Wiesz, że nie ma sprawy- uśmiechnął się lekko.
-Chodź mała- szepnąłem do Katherine. Dziewczyna owinęła moją szyję ramionami. Otworzyłem drzwi od auta i powoli wysiadłem, nadal trzymając tą kruchą istotę. Kopnąłem drzwi za sobą i skierowałem się do domu. Gdy znaleźliśmy się w środku, od razu ruszyłem w kierunku schodów, a następnie prosto do mojej sypialni, aby móc położyć Katherine. Ułożyłem dziewczynę na łóżku, okryłem ją kołdrą i usiadłem tuż obok.
-Jak się czujesz mała?- przejechałem wierzchem dłoni po jej policzku.Czułem jak wzdrygnęła się na mój dotyk. Była tak bardzo wystraszona. Widziałem jak dziewczyna wpatrywała się tępo w jakiś punkt.
-Skarbie, nic ci nie zrobię. Nie bój się mnie-powiedziałem szeptem powoli kładąc swoją dłoń na jej tali.
-On - on mnie ... on -nie mogła nic powiedzieć. Poczułem jak cała zadrżała pod wpływem przykrego wspomnienia z dzisiejszego wieczora.
-Shh, już dobrze. Chodź tu do mnie mała-powiedziałem przyciągając ją do siebie.
-Obiecuję, że już nigdy cię nie dotknie. Obiecuję-mówiłem szeptem kołysząc naszymi ciałami.
-Tak bardzo się o ciebie bałem. Myślałem, że już więcej cię nie zobaczę-wyszeptałem. Dziewczyna mocniej przytuliła się do mnie, a ja ucałowałem jej czoło. Uniosłem jej podbródek do góry i spojrzałem w jej oczy. Chciałem ją pocałować, ale nie wiedziałem czy mogłem to zrobić. Zamiast tego, to ona nachylila się w moją stronę i jej pełne wargi wylądowały na moich, zamykając je w upragnionym oraz pełnym tęsknoty pocałunku. Położyła dłoń na moim karku i przyciągnęła mnie do siebie.
-Przepraszam- powiedziałem, po tym jak oderwaliśmy się od siebie.
-To nie twoja wina- szepnęła.
-Ale gdybym został z tobą...
-Nie obwiniaj się... jestem pewna, że prędzej czy później by się to stało...- ucałowałem jej czoło. Zdałem sobie sprawę z tego, że mogłem stracić dziewczynę, którą darzę wielkimi uczuciami.
-Kocham cię Katherine- spojrzałem jej w oczy. Widziałem szok, zdumienie, radość. Pełno emocji na raz.
-C-co? - zapytała zszokowana. Objąłem jej twarz dłońmi.
-Kocham cię- powtórzyłem cicho i złożyłem pocałunek na jej ustach. Po jej policzku spłynęła pojedyncza łza, którą szybko otarłem kciukiem.
-Ja ciebie też- odpowiedziała.

KATHERINE'S POV

Zayn wyznał mi miłośś. Powiedział, że mnie kocha. Zayn mnie kocha.
-Tak bardzo bałem się, że oni coś ci zrobią. Naprawdę cię kocham Katherine-powtórzył te dwa magiczne słowa, które tak bardzo chciałam od niego usłyszeć.
-Ja ciebie też. Nawet nie wiesz jak mocno-delikatnie musnęłam jego wargi.
-Katherine ... Musisz mi powiedzieć, który z nich próbował się do ciebie dobrać-zaczął Zayn. Nieprzyjemne wspomnienia z dzisiejszego wieczoru zaczęły na nowo odtwarzać się w mojej głowie. To jak wbiegli do domu, te uderzenia i wyzwiska. I ten ohydny typ, próbujący mnie zgwałcić. Bałam się, naprawdę się bałam. To wszystko działo się tak szybko, tak niespodziewanie.
-Ten odrażający blondyn... chyba miał na imię Christian, ale nie jestem pewna - powiedziałam głosem przepełnionym bólem. Nigdy nie zapomnę słów, jakie wydobywały się z ust tego gościa, gdy... spojrzałam na Zayn'a . Widziałam przepełniająca go ciemność i mrok, z którego tak bardzo próbował się wydostać. Jednak to co siedzi głęboko w nim, nie może być ciągle w ukryciu. W końcu się ujawni. I byłam pewna, że to wkrótce nastąpi.
-Zabije go. Przysięgam...- syknął przez zaciśnięte zęby. Pięści miał tak zaciśnięte, że jego knykcie pobielały, a szczęka była mocno uwydatniona, ponieważ chłopak tak bardzo zaciskał zęby. To, że był zły to byłoby niedopowiedzenie roku. Był wkurwiony do granic jego możliwości.
-Zayn uspokój się-powiedziałam szeptem przybliżając się do niego jeszcze bardziej. Widziałam jak próbował walczyć sam ze sobą, aby choć trochę się uspokoić.
-Zayn, proszę ... -powiedziałam do niego wplątując dłoń w jego czarne włosy.
-Obiecuję, że już nigdy nie zobaczysz go na oczy. Już nigdy cię nie dotknie-powiedział stanowczo przytulając mnie do siebie.
-Tak bardzo przepraszam. To wszystko jest moją winą-powiedział cicho chowając głowę w zagłębieniu mojej szyi.
-To nie jest twoja wina , Zayn. Nie wiedziałeś, że stanie się coś takiego. Kocham Cię-cały czas do siebie szeptaliśmy.
-Ja ciebie też-znów poczułam te znajome motyle, które pojawiły się w momencie, kiedy wyznał mi miłość.
-Ale ... Zayn? Ty ich wszystkich znasz?-zapytałam cicho.
-Ja... t-tak... znam ich- był zakłopotany. Podrapał się po karku w geście zdenerwowania.
-Skąd?- zapytałam zmieszana.
-To długa historia- wzrokiem błądził po punkcie za mną. Nie chciał spojrzeć mi w oczy.
-Zayn, popatrz na mnie. Skąd ich znasz?- zapytałam stanowcza i dużo bardziej pewna siebie, niż przed chwilą.
-To... Louis miał z nimi jakieś sprawy... z towarem... i mu pomogłem....
-Kontynuuj proszę- powiedziałam.
-I teraz ten chuj się mści... bo sam odebrałem od niego pieniądze. Nie płacił w terminie... ale teraz rozjebie mu łeb- popatrzył na mnie. W jego oczach była znana mi determinacja.
-Nie zostawiaj mnie proszę-spojrzał na mnie smutny.
-Zayn nie zostawię cię. Kocham cię i nie mogłabym odejść, ale musisz mi coś obiecać-odparłam przybliżając się do niego.
-Słucham
-Zostawisz tą sprawę w spokoju i zaczniemy nowy rozdział-powiedziałam do niego.
-Nie mała. Mogę zrobić wszystko, ale na pewno nie odpuszczę tej sprawy temu fiutowi -odparł obejmując mnie ramionami.
-Zayn ...
-Nie Katherine. On cię skrzywdził. Uderzył cię i dobierał się do ciebie. Nie ujdzie mu to na sucho-mówił zdeterminowany.
-Proszę ...
-Nie. Przepraszam mała, ale koniec tematu-pocałował mnie w czoło. Spojrzałam na niego pokazując mu, że tak łatwo nie odpuszczę, a on pokiwał głową z rozbawienia.
-Chodź. Wykapiemy się-powiedział kierując nas do łazienki.

GDY WYSZLIŚMY Z ŁAZIENKI, poczułam jak wielka fala zmęczenia oblewa całe moje ciało. Dla mnie to było zbyt dużo, jak na jeden dzień. Weszliśmy do sypialni, a ja prawie natychmiast rzuciłam się na łóżko. Zayn zaśmiał się i podał mi swój T-shirt, który po chwili ubrałam. Chłopak mówił coś do mnie, ale odbierałam najwyżej połowę tego co opowiadał. Ułożyłam głowę na miękkiej poduszce i poczułam, jak moje powieki z każdą sekundą, stają się coraz cięższe.
-Katherine?- usłyszałam głos Zayn'a, który mnie obudził.
-Hmm?- mruknęłam ospale.
-Chyba naprawdę jesteś zmęczona, prawda?- uśmiechnął się, widocznie rozbawiony całą sytuacją
-Mhm- przytaknęłam głową w odpowiedzi. Chłopak podszedł do mnie, pochylił się nad moim ciałem i złożył delikatny pocałunek na moich ustach.
-To śpij mała. Kocham cię- mruknął i ruszył w kierunku drzwi. Chciałam odpowiedzieć, lecz dosłownie nie miałam siły na to, aby wydać z siebie jakikolwiek dźwięk.

***
 
Ciepłe promyki słoneczne zaczęły otulać moją twarz, a ja nie musiałam się niczym przejmować. W końcu była sobota. Przeczesałam dłonią włosy i spojrzałam na zegar wiszący na ścianie w naszym pokoju. Wskazówki wskazywały godzinę 11:39. Nieźle pospałam. Odrzuciłam kołdrę na bok i dopiero teraz zauważyłam, że Zayn'a nie ma w łóżku. Kiedy wyszłam spod kołdry zrobiło mi się naprawdę zimno więc podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej czerwony sweter mojego chłopaka, który tak bardzo uwielbiałam. Nie to, że nie mam swetrów, ale tak bardzo lubię chodzić w ubraniach Zayn'a. Otworzyłam drzwi i powoli schodząc po schodach zeszłam do salonu. Malik siedział wygodnie na kanapie i oglądał coś w telewizji.
-Dzień dobry śpiochu-jego kąciki ust delikatnie uniosły się ku górze.
-Dobry-usiadłam obok niego i schowałam twarz w zagłębieniu jego szyi.
-Chyba będziemy musieli jechać po jakieś ciuchy dla ciebie, skoro zaczynasz chodzić w moich ubraniach-zażartował, a w jego głosie słychać było tak wielkie rozbawienie.
-Wystarczą mi twoje- wyszeptałam z ustami nadal przy jego rozgrzanej szyi. Pachniał cudownie. Tak jak zawsze.
-Ale nie wiem czy starczą dla nas obojga- zaśmiał się. Kochałam ten dźwięk.
-Mogę oddać ci swoje- popatrzyłam na niego z błyskiem w oku.
-Nie sądzę, abym zmieścił się w twoje. Poza tym nie gustuję w różowych sweterkach- miał bardzo dobry humor. Był w nastroju do żartów i to mi się podobało.
-Wyglądałbyś bardzo uroczo- cmoknęłam go w miejsce pod uchem.
-Mała, ja jestem facetem. Nie mogę wyglądać uroczo- objął mnie ramieniem.
-Och, twoja duma ci na to nie pozwala.- uśmiechnęłam się szeroko.
-To też- odpowiedział mi tym samym, a następnie jego wargi wylądowały na moich.
-Kocham cię-znów usłyszałam te dwa piękne słowa.
-Ja ciebie też. Pamiętaj o tym-oderwałam się od jego ust kiedy zabrakło mi tlenu.
-Zayn? Może moglibyśmy pójść dzisiaj na spacer. Podobno koło poczty otworzyli nową kawiarnię. Wzięlibyśmy kawę na wynos i poszlibyśmy się przejść?-zapytałam z nadzieją w głosie.
-Jeżeli chcesz wyjść to możemy to zrobić-uśmiechnął się szeroko.
-A wieczorem zamówimy pizze!-krzyknęłam podekscytowana. Chłopak zaśmiał się i cmoknął mnie w czoło. Wtuliłam się w jego tors, a on przyciągnął mnie jeszcze bliżej i objął ramieniem.
-Jak się czujesz?-zapytał, a w jego głosie słychać było bardzo dużo troski.
-Um ... nawet w porządku -uśmiechnęłam się słabo. Uniósł brew, jakby czekał na potwierdzenie, że to co mówię jest prawdą.
-Naprawdę. Jest dobrze. A teraz pozwól, że zjem śniadanie- pocałowałam go jeszcze raz, następnie wstałam z kanapy i udałam się do kuchni. Postawiłam na zwykłe kanapki z serem i pomidorem. Wyciągnęłam wszystkie potrzebne produkty i zabrałam się za przygotowanie posiłku.
 
GDY SKOŃCZYŁAM JEŚĆ ŚNIADANIE, umyłam talerz, dopiłam swoją herbatę i z powrotem ruszyłam do salonu.
-Katherine. Ubieraj się-uśmiechnął się do mnie Zayn i skierował się schodami na górę, po czym ja zrobiłam to samo. Wyciągnęłam z szafy białą bokserkę i zarzuciłam na siebie jeszcze jasno zielony sweterek. Do tego dołączyły moje czarne convers'y. Zayn ubrał czarną bluzkę i skórzaną, tego samego koloru kurtkę. Wziął telefon i portfel z szafki, po czym skierowaliśmy się do wyjścia z mieszkania. Kiedy tylko wyszłam na zewnątrz zimny, jesienny wiatr opatulił moją szyję. Oh tak. Kocham jesień. Po chwili dłoń Zayn'a złączyła się z moją dłonią i ruszyliśmy w stronę nowej kawiarni. Między nami panowała spokojna cisza. Oparłam głowę o ramię mojego chłopaka i mocniej ścisnęłam jego dłoń. Po jakichś 10 minutach doszłyśmy do naszego celu.
-Masz czerwony nosek-powiedziałam do niego, a on zaśmiał się.
-Ty też-podeszliśmy do lady chcąc złożyć zamówienie. Wybrałam cappucino, a Zayn wziął czystą czarną kawę. Kiedy nasze napoje były gotowe, odebraliśmy je i na chwilę usiedliśmy przy stoliku. Rozejrzałam się dookoła i zauważyłam, że wszystkie pary ciekawskich oczu, skierowane były na nasza dwójkę. "Albo tylko na Zayn'a" powiedziała moja wredna podświadomość. Jednak było w tym ziarno prawdy. Zayn jest przepięknym mężczyzną, a ja... no cóż. Ja jestem zwykłą dziewczyną. -Zayn, zauważyłeś, że wszyscy się na nas gapią?- szepnęłam do chłopaka.
-To dlatego, że jesteś piękna. Sam mógłbym nie odrywać od ciebie wzroku- uśmiechnął się, a ja przez jego komplement zrobiłam się cała czerwona.
-Musisz się nauczyć przyjmować komplementy- zachichotał chłopak.
-Chodź buraczku-zaśmiał się podając mi dłoń, którą od razu chwyciłam. Wiedział, że źle się czułam, kiedy wszyscy na nas patrzyli. Skierowaliśmy się wolnym krokiem do pobliskiego parku. Weszliśmy przez wielką bramę i skręciliśmy w lewą uliczkę. Chodząc tak i widząc te wszystkie dzieci biegające po zielonej trawie i fruwające liście dookoła, samej zachciało mi się dziecka. Wiadomo, że jeszcze za wcześnie, ale kiedyś, za kilka lat. Miałam jednak wrażenie, że cały czas ktoś za nami idzie i obserwuje nas.
-Co jest mała?-zapytał Zayn.
-Mam wrażenie, że ktoś nas śledzi i obserwuj-powiedziałam szeptem.
-Katherine, spokojnie. Tu są tylko dzieci-jego kciuk zaczął kreślić różne kształty na zewnętrznej stronie dłoni uspokajając mnie przy tym trochę.
-No wiem. Zaczynam świrować- uśmiechnęłam się do niego, na co odpowiedział mi tym samym. -Chcesz gdzieś usiąść?- zapytał.
-Jasne- pociągnął mnie w kierunku ławki, która stała niedaleko. Usiedliśmy obok siebie i pozwoliłam sobie na wtulenie się w Zayn'a. Dawał mi poczucie bezpieczeństwa i czułam, że jestem dla kogoś ważna.
-Zayn?
-Tak, mała?- popatrzył na mnie.
-Właściwie, to co ty we mnie widzisz? Czemu ze mną jesteś. Przecież ja jestem... normalna. W sensie, że nie różnie się niczym od innych...- wpatrywałam się w moje dłonie.
-Skąd takie głupie pytanie?
-Nie wiem...
-Katherine, nie rozumiem skąd się u ciebie wzięło to niedowartościowanie samej siebie. Jesteś inteligentna, zabawna, przepiękna, troskliwa, dobra. Nie masz powodu do tego, aby czuć się ze sobą źle. Kocham ciebie i tylko ciebie. Nie ma drugiej takiej osoby jak ty-myślałam, że moje serce eksploduje, a z brzucha wyleci stado motyli. To co powiedział. Potrafił rozweselić mnie jedną, najmniejszą drobnostką.
-Ja ciebie też kocham-zbliżyłam się do jego warg, aby móc zatopić się w ich nieziemskim smaku. Wplątałam swoją dłoń w jego włosy, a on oplótł dłonią mój policzek.
-Jeżeli nadal będziesz tak robić to posiądę cię na tej ławce-zaśmiał się grożąc mi.
-Tylko na to czekam-tym razem ja zaśmiałam się. Oderwaliśmy się od siebie, a ja mocno wtuliłam się w chłopaka. Po chwili zrobiło mi się zimno więc Zayn zdecydował, że będziemy już powoli wracać do mieszkania.
 
 
Więc rozdział 34 gotowy :) Katherine ocalona i do tego wyznanie Zayn'a <3 Bomba! <3 A jak Wam się podoba? Cieszycie się, że Zayn w końcu przyznał się do uczuć jakimi darzy Kate? Mamy wielką nadzieję, że spodoba się Wam ta notka i zostawicie swoją opinię :) Jeżeli macie jakieś uwagi, podzielcie się z nami nimi :) Kochamy Was mocno <3 xx

piątek, 15 sierpnia 2014

Rozdział 33



Moje ciało i dusza były oszołomione tym, co jeszcze dokładnie kilka sekund temu miało miejsce. Tak, to nie był pierwszy raz, gdy Zayn robił mi coś... takiego. Ale mimo to nadal nie mogłam przyzwyczaić się do tego rozkosznego uczucia. Moja klatka piersiowa szybko unosiła się i opadała, oddech był nieunormowany i ciężki. Dreszcze przechodziły co chwila przez moje ciało. Gdy usłyszałam kroki dochodzące z korytarza, poczułam jak moje serce podchodziło mi do gardła. Popatrzyłam na drzwi, w których stał jakże seksowny Pan Malik. Opierał się o framugę drzwi, w lewej ręce trzymając kajdanki, z którymi już zdążyłam się zapoznać. Lustrował moje ciało. Jego oczy były ciemne. Podał mi swoją rękę, którą po chwili wahania chwyciłam. Mocno przyciągnął mnie do siebie i zanim się obejrzałam, moje nadgarstki zostały przypięte kajdankami do metalowej rury, tak jak mi obiecał. Podniósł moją koszulę nocną lekko do góry i spojrzał na mnie.
-Teraz się zabawimy- szepnął i poczułam w sobie jego palec.

***
 
Niesforne kosmyki włosów zaczęły łaskotać moją twarz tym samym budząc mnie ze słodkiego snu. Przetarłam oczy dłonią i próbowałam podnieść sie do góry, ale utrudniło mi to spokojnie spoczywające na mnie ciało mojego chłopaka. Mruknął pod nosem i wtulając się we mnie mocniej dalej plywał mo niebieskich chumrach. Kątem oka rozjerzałam sie po pokoju. Bajzel jaki się w nim znajdował był okropny. Kajdanki nadal wisiały na metalowej rurze, a rzeczy, które wczoraj zwalił z biurka Zayn, tylko po to, aby móc porządnie mnie przepieprzyć, walały się dosłownie po całym pokoju. To było coś. Uśmiechnęłam się pod nosem, kiedy w mojej głowie zaczęły odtwarzać się wydarzenia z wczorajszego wieczoru i przekręcając delikatnie ciało wtuliłam się w szyję Zayn'a, bawiąc się jego kruczoczarnymi włosami i muskając jego szyję. Miałam wrażenie, że byłam oazą spokoju. Zawsze tak było po udanej 'zabawie' z Zayn'em. Ale wiedziałam, że mój spokój niedługo sie skończy. Zawsze tak było. Moja chwila radosci i szczęścia zostawała przykryta przez czarną falę chmur. Zayn mruknął pod nosem, co od razu wybudziło mnie z moich przemyśleń na temat tego jak bardzo "tragiczny" jest mój żywot. Spojrzałam na chłopaka, jednak on dalej był pogrążony w swoim słodki śnie. Wyglądał tak chłopięco, beztrosko. Jak niewinny chłopczyk, który chowa się pod kołdrą, w strachu przed potworem spod łóżka. Na tą myśl moje serce zmiękło i złożyłam niewinny pocałunek na ustach mulata. Po dłuższym czasie leżenia i wpatrywania się w tego śpiącego boga, zaczęłam się wiercić. Jego ciało było naprawdę gorące. Leżąc wtulona w jego ciało i opleciona ramionami, naprawdę traciłam potrzebny mi do życia tlen. Jego objęcia były tak silne, jakby bał się choć odrobinę poluzować uścisk, ponieważ mogłabym uciec. Jego nogi były ciasno wplecione w moje. Można powiedzieć, że praktycznie na mnie leżał, ale to było niesamowite uczucie. O szlag! Zajęcia. Kolejny dzień opuszczony. A to wszystko przez te jego potrzeby seksualne.
-Mała, nie wierć się tak-usłyszałam jego zachrypnięty głos. Przeniósł swoją głowę na moje ramie i próbował otworzyć powieki, ale po chwili starania z powrotem je zamknął.
-Przepraszam, nie chciałam cię obudzić, ale po prostu jest mi strasznie gorąco-powiedziałam szeptem wplątując dłoń w jego włosy. Oh, tak bardzo kocham to robić.
-Nic się nie stało. Która godzina?-zapytał całując moje nagie ramie.
-9:57-odpowiedziałam spoglądając na zegarek.
-A co z twoim budzikiem, co?-otworzył powoli oczy i spojrzał na mnie głupio się szczerząc. O nie. -To ty go wyłączyłeś-warknęłam.
-Wybacz-chwyciłam za małą poduszkę uderzając go w głowę. Zmarszczył oczy i po chwili wskoczył pod kołdrę łaskotając mnie i składając na moim brzuchu delikatne pocałunki.
-Zayn! Zayn przestań! To łaskocze!-dosłownie dławiłam się śmiechem, który roznosił się po całym mieszkaniu. Po chwili Zayn wychylił głowę spod kołdry, a jego twarz znalazła się milimetry od mojej.
-Nie waż się więcej rzucać we mnie poduszką, zrozumiano?- jego mina była poważna, lecz wyczułam nutę rozbawienia w jego głosie.
-Oj, Panie Malik, oboje dobrze wiemy, że jestem skłonna zrobić to ponownie- uśmiechnęłam się do niego szeroko na co odpowiedział mi tym samym, a ja dosłownie rozpłynęłam się na ten widok. -Jesteś piękny- te słowa wydostały się z moich ust, nim zdążyłam je przeanalizować. Zaśmiał się cicho, a następnie pocałował mnie delikatnie.
-Ty też jesteś niczego sobie- uśmiechnął się szyderczo, przez co na moich policzkach zagościło znane gorąco.
-A więc, co masz zamiar dzisiaj robić? Bo na zajęcia już nie pójdziesz- zapytał i wiedziałam, że stara się mnie sprowokować.
-Szyderczy drań- fuknęłam rozbawiona.
-A jeżeli chodzi o moje plany na dzisiaj to mam wizytę u lekarza-powiedziałam nadal bawiąc się jego włosami. Jego ciało nadal spoczywało na moim okryte kołdrą, a głowę ułożył na mojej kletce piersiowej. Jednak podniósł ja do góry słysząc moją odpowiedź.
-Lekarza?-zapytał zdziwiony.
-Tak lekarza-odpowiedziałam przeczesując dłonią włosy.
-Jakiego?-dopytywał.
-Zayn-mruknęłam niezadowolona jego pytaniem. To naprawdę osobista sprawa.
-No pytam do jakiego lekarza idziesz?
-Do ginekologa-odparłam cicho. To naprawdę była dla mnie żenująca sytuacja.
-Po co masz do niego iść?- jego ton głosu zrobił się bardziej oschły.
-No taka coroczna kontrola-odparłam patrząc na niego kątem oka. Czy on myślał, że ja ...?
-To będzie kobieta?
-Zayn!-skarciłam go. Tego chyba już mógłby sobie darować.
-Pytam.- warknął.
-A ja nie zamierzam ci odpowiadać- fuknęłam.
-Powiesz mi, czy sam mam tam z tobą pójść i się dowiedzieć?- uniósł brwi. Moje serce zaczęło szybciej bić.
-Co?
-To co słyszałaś. To kto to będzie?- zapytał.
-Ugh, facet- warknęłam pod nosem. Jego ciało się spięło, kiedy te słowa wyleciały z moich ust.
-Nie ma mowy- syknął.
-Zayn...
-Żaden facet nie ma prawa cię dotykać, z wyjątkiem mnie- powiedział ostro i spojrzał na mnie oskarżycielskim wzrokiem.
-Ale to jest lekarz!- przewróciłam oczami.
-A jakie to ma do kurwy nędzy znaczenie?! Facet to facet! - wydęłam usta.
-Nie będzie cię badał jakiś fiut i koniec kropka- swoim tonem dla mi do zrozumienia, że tak dyskusja już się skończyła.
-Ale ja muszę tam iść...
-To pójdziesz do kobiety
-Nie, Zayn. Nie ma takiej opcji. Idę do tego lekarza, do którego mam zapisaną wizytę i koniec kropka
-Ty chyba naprawdę nie rozumiesz co ja do ciebie mówię. Powiedziałem, że nie pójdziesz do żadnego faceta na badanie-spojrzał na mnie dając mi do zrozumienia, że łatwo nie odpuści.
-Zayn, ty jesteś jakiś niepoważny!-podniosłam głos.
-Albo pójdziesz do kobiety, ale pójdę z tobą do tego lekarza i koniec kropka
-Nigdzie nie będziesz ze mną szedł!-pisnęłam. Chłopak zdążył już zejść z mojego ciała.
-Żaden inny facet oprócz mnie cię nie dotknie i koniec
-Jesteś dziecko nie facet. Jesteś zazdrosny, a przypominam Ci, że to tylko lekarz-dałam nacisk na ostatnie słowo.
-Samiec to samiec. Przestań się kłócić. Umowie cię z ginekolog- wstał nagi z łóżka i skierował się do szuflady. Mój umysł na chwilę stracił przytomność, pod wpływem tego widoku, jednak szybko się otrząsnęłam, gdy przypomniałam sobie co zamierza zrobić. Wyciągnął z szuflady dresy i szybko naciągnął je na swoje nogi.
-Proszę cię. Daj sobie spokój- błagałam.
-Postaw się w mojej sytuacji - spojrzał na mnie ostro.
-To co innego...
-To, to samo. Jakbyś się czuła, gdyby inna kobieta mnie dotykała?- uniósł brew. Nigdy nie myślałam o tym w ten sposób.
-Ja...
-No właśnie. Nie pozwolę ci iść do doktora. Idę zadzwonić. Zaraz wracam- powiedział i zniknął za drzwiami.
-Zayn do jasnej cholery!-krzyknęłam lecz dobrze wiedziałam, że pójdzie to na nic. Wstałam z łóżka i ubrałam na siebie moje czarne leginsy i obciętą przeze mnie bluzkę. Szybko wyszłam z pokoju schodząc na dół i szukając wzrokiem Zayn'a. Słyszałam jego głos w kuchni.
-Tak ... najlepiej na dzisiaj ... myhym ... druga ... dobrze dziękuję bardzo. Do widzenia-zakończył rozmowę telefoniczną. Założyłam ręce na wysokości piersi i spojrzałam na niego spod przymrużonych oczu.
-Masz wizytę u pani Moor o 2-powiedział spokojnie.
-Jesteś okropny-powiedziałam nastawiając wodę na kawę. On jest naprawdę niepoważny. Rozumiem wszystko, ale to już jest szczyt wszystkiego
-Będziemy musieli wyjechać z domu gdzieś 10 po 1, bo to pół godziny jazdy, a po drodze mogą być korki-odparł wyciągając drugi kubek i wsypując do niego 2 łyżeczki kawy.
-Świetnie- warknęłam.
-Hej- poczułam na swoich biodrach jego duże dłonie.
-Zrobiłem to dla ciebie- pocałował mnie w szyję.
-Robisz tylko zamieszanie. Jakbyś nie mógł odpuścić choć ten jeden pieprzony raz- jęknęłam poirytowana.
-Ja nigdy nie odpuszczam. Pamiętaj o tym- powiedział.
-Doprawdy?- rzuciłam ironicznie.
-Czy ty się ze mnie nabijasz?- czułam jak się uśmiecha.
-Tak- naprawdę chciałam się gniewać, ale przez niego się nie da. Ta beztroska strona tego mężczyzny jest naprawdę zabójcza. Odwrócił mnie w swoją stronę, aby spojrzeć mi w oczy.
-Nadal się gniewasz?- zrobił słodkie oczka.
-Tak- odparłam zdecydowanie.
-Oj, nie bądź zła. Wiesz, że wynagrodzę ci to w naturze- po tym jak usłyszałam te słowa, wybuchłam głośnym śmiechem.
-Tak jak zawsze- powiedziałam, nie zaprzestając mojemu atakowi śmiechu.
-Oczywiście- jego kąciki ust uniosły się wysoko w górę. Gdy moje emocje odrobinę opadły, zalałam nasze kawy gorącą wodą. Postawiłam dwa kubki na stole i otworzyłam lodówkę w poszukiwaniu czegoś do przekąski.
-Zayn, trzeba jechać do sklepu. Lodówka jest pusta-powiedziałam wyciągając jabłko z dolnej szufladki.
-To po wizycie-odparł popijając kawę. Panowała między nami cisza, którą przerwałam ja.
-Wiesz myślałam ostatnio nad tym, żeby znaleźć jakiś staż. Musze dokładać się do mieszkania, w końcu tu mieszkam-na jego czole pojawiła się zmarszczka. Spojrzał na mnie zdziwiony.
-Nie ma potrzeby, abyś dokładała się do mieszkania. Mam pieniądze i to wystarczy.
-Zayn, ale ja tak nie mogę. Moglibyśmy się jakoś podzielić-powiedziałam z entuzjazmem. -Mogłabym opłacać prąd na sam początek, a później gdybym dostawała już jakieś lepsze pieniądze mogłabym opłacić telewizje-uśmiechnęłam się do niego, a on zachichotał.
-Kochanie, nie ma takiej potrzeby-cmoknął mnie w policzek i wsadził kubek do zlewu.
-No, ale czemu?-zaczynałam marudzić.
-Mała, zaraz trzeba się ubierać- zbył mnie.
-Dokończymy ten temat jak wrócimy do domu-oświadczyłam wychodząc z pokoju. Weszłam po schodach na górę i skierowałam się do garderoby. Wyciągnęłam z niej moje ulubione czarne obcisłe spodnie, a do tego śliczny beżowy sweterek. Wyjrzałam przez okno sprawdzając czy na podwórku przypadkiem nie pada. Pogoda jak na listopad była całkiem niezła, ale i tak postawiłam na moje czarne converse'y. Zayn po chwili dołączył do mnie ściągając z wieszaka swój czerwony sweter. Założył jeszcze glany i popatrzył na mnie.
-Gotowa?-zapytał. Przytaknęłam głową, a chłopak splótł nasz ręce i skierował nas schodami do wyjścia z mieszkania.
 
TAK JAK MÓWIŁ ZAYN, korki na drogach były niesamowicie długie i niezwykle irytujące, jednak po nie całej godzinie, dojechaliśmy pod przychodnię.
-Boże, nienawidzę korków. Niektórzy ludzie nie powinni mieć prawa jazdy- marudziłam, gdy wysiadłam z samochodu.
-Ta, muszę się z tym zgodzić- mruknął chłopak. Podszedł do mnie, złapał moją dłoń i ruszyliśmy w kierunku wejścia do budynku. Nie wiem czemu, ale strasznie się denerwowałam. Moje ręce się trzęsły, a serce szalało. Zayn chyba musiał to zauważyć.
-Co jest? -zapytał zatroskany.
-Nie, nic. Po prostu się stresuje- uśmiechnęłam się blado.
-Mała, nie masz czym się stresować. Będzie dobrze- posłał mi ciepłe spojrzenie, które dodało mi odrobinę otuchy. Skierowaliśmy się do recepcji i spytaliśmy gdzie przyjmuje doktor Moor. Pielęgniarka posłała nas pod salę z numerem 15, a my usiedliśmy na krzesełkach. Nie było tak dużo ludzi, ale przede mną była jedna starsza kobieta.
-Wiesz, gdybym znał się na tych wszystkich pierdołach medycznych i anatomii człowieka to sam bym się tobą zajął-powiedział szeptem Zayn kładąc rękę na moim udzie. Spojrzałam na niego z szeroko otwartymi oczami, a on uśmiechnął się.
-Jesteś niewyżyty-szepnęłam do niego, a on zaśmiał się cicho. Kilka kobieta spojrzała na mojego chłopaka i nie mogły oderwać od niego wzroku. Ej! On jest mój!
-Panna Lockwood-usłyszałam swoje nazwisko i spojrzałam w stronę, z której wydobywał się dźwięk. W drzwiach stała czarno włosa kobieta koło 40. Uśmiechała się do mnie i wyglądała na przemiłą kobietę.
-Mm ... to ja-wstałam niepewnie, a ona zachęciła mnie zapraszając do swojego gabinetu gestem ręki. Zobaczyłam, że Zayn wstał z krzesełka i zaczął za mną iść.
-Co ty robisz?-zapytałam lekko zszokowana.
-No idę z tobą-odparł spokojnie.
-Nigdzie ze mną nie idziesz. Będziesz tu siedział i nawet nie próbuj się ze mną kłócić-powiedziałam stanowczo i weszłam do gabinetu zamykając za sobą drzwi.

 
***
-Dziękuję doktor Moor- uśmiechnęłam się miło do kobiety, na co odpowiedziała mi tym samym. -Ależ proszę Panno Lookwod- wstałam i skierowałam się do wyjścia.
-Do widzenia- powiedziałam, gdy już miałam wychodzić.
-Do widzenia. - zamknęłam za sobą drzwi, kiedy znalazłam się na korytarzu. Rozejrzałam się i ujrzałam Zayn'a, siedzącego na kanapie, pod baczną obserwacją kilku kobiet. Chłopak jednak albo nie zdawał sobie z tego sprawy, albo go to nie obchodziło. Poczułam palące uczucie zazdrości, lecz szybko ono minęło, gdy mulat spojrzał w moja stronę. Był... zły? Dlaczego? Przecież byłam u kobiety. Wstał bez słowa, złapał moją dłoń i szybkim krokiem skierowaliśmy się do wyjścia.
-Zayn, jesteś zły?- zapytałam, jak tylko znaleźliśmy się za drzwiami przychodni. Nie odpowiedział mi.
-O co ci chodzi? Przecież sam mnie umówiłeś z doktor Moor. Nie rozumiem- powiedziałam z wyrzutem.
-Zayn?-próbowałam z niego coś wyciągnąć, ale na nic się to nie zdało. Otworzył drzwi i wszedł do samochodu.
-O co ci do jasnej anielki chodzi?-zapytałam patrząc na niego. Przeczesałam dłonią włosy i próbowałam się uspokoić.
-Zayn? Odpowiesz mi w końcu. Chyba mam prawo wiedzieć za co się na mnie złościsz-odparłam. On mnie totalnie ignorował. Wyjechał z parkingu i ruszył przed siebie.
-Zayn, powiedz coś w końcu. Naprawdę zaczyna mnie to irytować, a jednocześnie martwić. Nic nie zrobiłam-powiedziałam cicho.
-Dobrze ci tam było?-zapytał oschle. Czekaj, co?
-Że co proszę?!-podniosłam głos. Chłopak jedną ręką podpierał się na drzwiach, a drugą trzymał na kierownicy.
-Spodobał ci się?-jego oschły ton głosu naprawdę mi się nie podobał.
-O kim ty do cholery mówisz?!-krzyknęłam do niego. Zjechał na jakąś boczną dróżkę i zatrzymał się na środku, tak jak wtedy kiedy kochaliśmy się w samochodzie. Moje kąciki uparcie chciały podnieść się do góry, ale nie pozwoliłam im na to.
-Ten lekarz był zajebisty, prawda?-a więc o to chodzi. Nie spojrzał na mnie. Nie zrobił tego odkąd wyszłam z gabinetu. Patrzył tępo w jakiś punkt przed sobą, a ja po prostu nie dowierzałam. Był zazdrosny o lekarza, który wszedł na chwilę do gabinetu doktor Moor, aby zostawić jakieś papiery i omówić jakąś sprawę.
-Zayn to chore! Zastanów się o czym ty w ogóle mówisz!-skarciłam go. Jego zazdrość przekracza ludzkie granice.
-Dlatego tak bardzo chciałaś iść do tego faceta? Seksowny jest, co?- zapytał ironicznie, z namacalnym obrzydzeniem w głosie. Gotowało się we mnie.
-Nie! Byłam po prostu umówiona i nie chciałam robić kłopotu! A zresztą, po co ja ci się tłumacze?! Nie muszę tego robić! To ty sobie coś ubzdurałeś!- warknęłam głośniej niż miałam zamiar, ale należało mu się.
-Och, błagam cię. Nie udawaj. Co ci się w nim tak bardzo spodobało? Blond włosy, czy jebany tyłek?! - krzyknął do mnie.
-Jesteś niewiarygodny! Nic mi się w nim nie spodobało! Nawet nie wiem jak się ten doktor nazywał! On do cholery przyniósł jakieś papiery do gabinetu i od razu wyszedł!- ponownie przeczesałam dłonią włosy. Prychnął, co wytrąciło mnie z równowagi.
-Aż tak bacznie go obserwowałaś?- warknął. Do niego nic nie docierało.
-Zayn! To niezdrowe! Posłuchaj się. Zastanów się co ty w ogóle mówisz-powiedziałam odwracając się twarzą w jego stronę.
-No dalej, powiedz mi to Katherine. Na pewno by cię zaspokoił, co?! Jest na poziomie twoich wymagań?!-spojrzał.
-A żebyś wiedział-warknęłam pod nosem. On jest niemożliwe. To nienormalne.
-No proszę! Walnął ci minete?!-krzyknął. Przemawiała przez niego zazdrość.
-Skoro już tak sobie rozmawiamy to może pogadamy o tym jak czuje się ja kiedy 250 tysięcy par damskich oczu jest zwróconych na ciebie?! Jesteś niepoważny człowieku!-otworzyłam drzwi i trzaskając nimi ruszyłam pod górkę, aby móc wrócić na drogę. Nie mam pojęcia co w niego wstąpiło. -Katherine stój!-krzyknął do mnie ostro kiedy ja nadal wchodziłam pod górę.
-Zostaw mnie w spokoju!-odkrzyknęłam. Nie mam ochoty na rozmowę z tym człowiekiem. Ten lekarz wszedł i zostawił papiery, to wszystko. Szkoda tylko, że pan kurwa wielka zazdrość tego nie rozumie. Odwróciłam się w jego stronę, aby zobaczyć co zamierza zrobić. Wyszedł z samochodu i pobiegł za mną.
-Zostaw mnie! -krzyknęłam. Szlam tyłem, patrząc się cały czas na niego. Gdy już znalazł się obok mnie stanęłam w miejscu.
-Wracaj do samochodu- warknął władczo.
-Ani mi się śni- odpowiedziałam mu podobnym tonem.
-Wracaj. Do. Tego. Jebanego. Samochodu.- wysyczał każde słowo. Tym razem nie zamierzałam mu tak szybko ulec Nie będzie zawsze dostawał tego czego chce.
-Spieprzaj- syknęłam. Widziałam jak ze złości zaciska ręce w pięści.
-Ah, i dla twojej wiadomości nie jestem jakąś dziwką. Byłam umówiona z doktor Moor. Nie daję się dotykać każdemu facetowi. Nie jestem twoją Lilly!- krzyknęłam.
-Serio, chcesz teraz wracać do Lilly?!- wbijał swój ostry jak noże wzrok we mnie.
-Skoro już się kłócimy, to czemu nie?! Ty uwielbiasz się na mnie drzeć!
-Bo jesteś tylko moja! I żaden pojebany facet nie będzie cię kurwa mać dotykał!- wrzasnął.
-Ale on mnie nie dotknął! Nawet na mnie nie spojrzał! Poza tym nie mógłby, bo była tam zasłona ty idioto!-popatrzył na mnie trochę trzeźwiejszym wzrokiem i zaczął się powoli uspokajać. Na dworze zaczęło naprawdę mocno wiać, a ja miałam na sobie jedynie sweterek, który niekoniecznie dawał mi dużo ciepła.
-Katherine ...
-Już skończyłeś się wydzierać?! Chcesz dodać coś jeszcze?! No dalej, pokrzycz sobie jeszcze! Proszę bardzo!-krzyczałam do niego.
-Przestań ...
-Ja mam przestać?! Żartujesz sobie! Najpierw odwalasz jakieś sceny, bo byłam umówiona do mężczyzny na jakieś jedno, pierdolone badanie! Później kiedy już skończyłeś swoją szopkę ze zmienianiem lekarza w ostatniej chwili zaczynasz czepiać się lekarza, który przyniósł tylko jebane papiery do tego zasranego gabinetu. Jesteś popieprzony!-krzyknęłam do niego naładowana tymi wszystkimi emocjami. W jednej chwili znalazł się dosłownie kilka centymetrów ode mnie.
-To chore, rozumiesz?! Jesteś niepoważny! Może w ogóle zamkniesz mnie w klatce i ...-nie dał mi skończy, bo mocno wpił się w moje usta. Jego wargi były takie zimne, ale przez złość, którą do niego czułam odepchnęłam go od siebie.
-Nie. Nie tym razem - rzuciłam mu pełne jadu spojrzenie. Miałam gdzieś to jak mógł się poczuć. -Nawet nie zapytałeś czy wszystko okay... czy badania wyszły dobrze...- powiedziałam już smutno. -Ja... wszystko okay?- podrapał się po karku.
-Och, teraz cię to interesuje? Tak, wszystko jest dobrze- nie wierzyłam w niego. Z racji tego, że zmarzłam, ominęłam chłopaka i skierowałam się do samochodu.
-Katherine, proszę...
-Nie odzywaj się do mnie. Na chwilę obecną nawet nie chce mi się na ciebie patrzeć- nadal szłam przed siebie, ani razu nie odwracając się w jego stronę.
-Otwórz drzwi- powiedziałam, gdy doszłam do auta. Zrobił to co chciałam i po chwili siedziałam już w środku samochodu.
-Katherine, ja naprawdę przepraszam. Po prostu jak zobaczyłem, że ten lekarz wchodzi ...
-Daruj sobie i nie kompromituj się. Jedź do sklepu-powiedziałam oschle wpatrując się w szybę. Westchnął zrezygnowany i odpalił silnik samochodu. Ruszył z powrotem na normalną drogę i skierował się do pobliskiego supermarketu. W aucie panowała niesamowicie okropna cisza i wiedziałam, że czuje się winny. I dobrze. Po tym jaki cyrk dzisiaj odstawił powinien czuć się winny. Mam w dupie czy jeszcze będzie się wydzierał. Po jakiś 25 minutach uciążliwej drogi dojechaliśmy pod sklep. Zayn zgasił silnik i przeczesując dłonią włosy podrapał się po karku.
-Chcesz żebym poszedł z tobą?-zapytał bojąc się mojej odpowiedzi.
-Dam sobie rade. No chyba, że znów zaczniesz awanturować się o to, że minęłam jakiegoś mężczyznę czy też może podałam kasjerowi pieniądze-warknęłam i otwierając drzwi ruszyłam prosto do środka, bo z ciemnych chmur zaczął ulatniać się już deszcz. Wzięłam wózek i ruszyłam na zakupy do lodówki. Kupiłam kilka owoców i napoi. Musiałam zahaczyć jeszcze o dział chemiczny, z którego wykopałam proszek do prania i tabletki do zmywarki. Z zamrażalnika wzięłam jeszcze lody i poszłam do kasy. Wyłożyłam wszystkie zakupy na taśmę, a kiedy kobieta skasowała je zapłaciłam, pochowałam do reklamówek i wyszłam ze sklepu. Wsadziłam reklamówki na tylnie siedzenia i wsiadłam do przodu.
-Nie masz się o co martwić. Obsłużyła mnie kobieta około 50 z trwała na głowie-powiedziałam oschle do chłopaka.
-Przestań
-Nie Zayn. Skoro jesteś aż tak bardzo zazdrosny, to będę ci teraz mówiła takie rzeczy. Bo nie mam ochoty na kolejną kłótnie. Wielki pan Malik będzie teraz kontrolował to co robię. Nie o to ci chodziło?- warknęłam.
-Nie- odpowiedział smutno i westchnął zrezygnowany.
-A wydawało mi się inaczej

RESZTA DROGI POWROTNEJ przebiegła w śmiertelnej ciszy, która przerywana była lekkimi kroplami deszczu. Gdy tylko znalazłam się w domu, od razu skierowałam się schodami na górę. Nawet nie ściągnęłam butów. Weszłam do sypialni, rozebrałam się do bielizny i opadłam ciężko na łóżko. Byłam wykończona. Ten mężczyzna wysysał ze mnie całą energię. Weszłam do garderoby i przebrałam się w swoje dresy i luźną koszulkę z dekoltem. Kiedy wyszłam w pokoju siedział Zayn. Jego głowa była delikatnie spuszczona w dół, a ręce założone na karku. Kiedy usłyszał moje kroki odwrócił głowę w moją stronę i popatrzył na mnie błagalnym wzrokiem. Chyba naprawdę było mu przykro.
-Skarbie przepraszam-zbliżył się do mnie i chciał złapać mnie za dłoń, ale zabrałam ją.
-Tak będzie za każdym razem? Kiedy jakiś mężczyzna pojawi się w moim otoczeniu?-zapytałam spokojnie. Spojrzał na mnie i był naprawdę speszony.
-To ty jesteś moim chłopakiem i to ciebie kocham. To ty jesteś dla mnie jedyny. Szkoda tylko, że tego nie widzisz-powiedziałam smutno.
-Mała naprawdę przepraszam. Ja po prostu nie wyrobiłem kiedy on wszedł do tego pieprzonego gabinetu. Proszę, nie złość się już na mnie-złapała mnie w tali i przytulił do siebie, chowając głowę w zagłębieniu mojej szyi. Zaczął ją delikatnie muskać, a ja poddałam się. To było silniejsze ode mnie. Instynktownie wplątałam dłonie w jego włosy, a on mruknął z zadowolenia.
-Dziękuję- wymruczał z ustami tuż przy mojej skórze.
-Ale wiedz, że nadal jestem zła- chciałam brzmieć stanowczo, ale nie poszło to po mojej myśli. -Jasne- zbył mnie i po chwili jego usta wylądowały na moich. Wszystkie emocje były zamknięte w tym jednym pocałunku. Fantastyczne uczucie. Włożyliśmy w to całe swoje serce. Oderwaliśmy się od siebie, kiedy zabrakło nam tchu. Staliśmy tak wplątani w siebie, opierając o siebie swoje czoła -Kocham cię- szepnęłam. Jeszcze raz cmoknął mnie w usta przygryzając moją wargę.
-Chodź, zrobimy coś do jedzenia- uśmiechnął się i pociągnął mnie za sobą, w stronę wyjścia.
-Na co masz ochotę?- zapytał entuzjastycznie.
-Jestem otwarta na wszystkie propozycje- uśmiechnęłam się. Weszliśmy do kuchni, a chłopak zaglądnął do reklamówek z zakupami, które wyciągnął z auta.
-No to może zrobimy makaron z tuńczykiem, cukinią i pomidorami?-zapytał.
-Kocham tuńczyka!-krzyknęłam uradowana. Zaśmiał się marszcząc słodko nos i zabrał się za wyciąganie potrzebnych mu do przygotowania obiadu produktów. Ja natomiast opróżniłam reklamówki, odkładając zakupy na odpowiednie miejsca. Postanowiłam nie przeszkadzać chłopakowi więc usiadłam wygodnie na stołku i obserwowałam każdy jego ruch. To niewiarygodne, że tak wybuchowy mężczyzna porusza się tak subtelnie po tej kuchni.
-Smacznego- powiedział kładąc talerz przed moim nosem. Podał mi widelec i postawił szklankę z wodą mineralną i dwoma plasterkami cytryny w środku. Nałożyłam pierwszą porcję na widelec, a kiedy wylądowała w moich ustach dosłownie się rozpłynęłam.
-To jest genialne- powiedziałam połykając jedzenie. Uśmiechnął się delikatnie i upił łyk wody.
-Do której masz jutro zajęcia?-zapytałam nabierając kolejne porcje tego dania bogów.
-Chyba do 15- zmarszczył czoło. Nie lubił tej uczelni.
-A ty?- spojrzał na mnie.
-14:20. Mam na ciebie czekać?- uśmiechnęłam się.
-Nie. Zerwę się
-O nie Zayn. Nie możesz. Musisz chodzić na zajęcia. Poczekam. To żaden kłopot-odparłam.
-Jesteś pewna?
-Tak Zayn. Dam sobie radę- cmoknęłam go w policzek i zabrałam się za dokończenie mojej porcji. Zayn wziął mój talerz i włożył go do zmywarki.
-Dziękuję- powiedziałam słodko.
-Nie ma sprawy. Katherine, ja teraz pójdę pobiegać....- oznajmił.
-Chcesz iść ze mną?- dopowiedział.
-O nie. Ja i moje dwie lewe nogi nie lubimy żadnego rodzaju aktywności fizycznych. Poczekam na ciebie- zaśmiałam się na moją odpowiedź.
-W takim razie dobrze. Idę się przebrać- dał mi przelotnego buziaka i ruszył w kierunku schodów.
 
ZAYN'S POV
Skierowałem się schodami na górę i przebrałem się w swoje czarne dresy i luźną, czarna koszulkę na ramiączkach. Schowałem jeszcze swojego iPhona do kieszeni spodni i zbiegłem na dół. Zabrałem słuchawki z komody i chwyciłem jeszcze za wodę w kuchni. Katherine siedziała w salonie oglądając jakiś program telewizyjny.
-Wrócę za godzinę Skarbie-podszedłem do niej składając na jej ustach namiętnego całusa.
-Nie wychodź z domy i nie otwieraj nikomu drzwi-spoważniałem. Pokiwała głową na tak i uśmiechnęła się szeroko. Wyszedłem z domu i skierowałem się biegiem do parku. Włożyłem słuchawki, a w moich uszach zaczęły rozbrzmiewać pierwsze dźwięki piosenki Nirvany. Dzisiejszy dzień był naprawdę ciężki. Nie mogłem nic poradzić na mój napad zazdrości, ale kiedy zobaczyłem, że ten doktorek wchodzi do gabinetu, w którym była Katherine, w mojej głowie zaczęły wytwarzać się nieciekawe obrazy. Naprawdę nie chciałem być taki oschły, ale czułem jak zazdrość dosłownie mnie rozwalała od środka. Jutro piątek i kolejny weekend. Biegłem prostu przed siebie.

KIEDY ZNALAZłEM SIĘ JUŻ pod domem musiałem unormować oddech. Uwielbiam to. Biegam odkąd skończyłem 11 lat. Od jakiegoś czasu zaniedbałem to, ale ostatnimi czasy działo się sporo rzeczy. Uwielbiałem kiedy puls skakał, a ja zatapiałem się w swoim świecie. Wszedłem po trzech schodkach i otworzyłem drzwi.
-Mała, już jestem!-krzyknąłem ściągając buty w przedpokoju. Niestety nie dostałem odpowiedzi. Myślałem, że dziewczyna może zasnęła, ale kiedy zobaczyłem salon zacząłem naprawdę mocno się denerwować. Kilka krzeseł było porozwalanych, telewizor był włączony, a poduszki z sofy walały się po całym pokoju.
-Katherine?! Katherine?! Jeżeli to jest jakiś żart to wcale mnie to nie bawi!-krzyknąłem. Wbiegłem szybko na górę sprawdzając czy nie ma jej gdzieś w pokoju. Nigdzie jej nie było. Zacząłem naprawdę się bać. Wykręciłem jej numer, ale włączała się poczta głosowa. Dzwoniłem tak kilka dobrych razy, ale nadal nic. Wszedłem do kuchni i zauważyłem na blacie mała karteczkę.

"Trzeba było lepiej pilnować swojej dziewczyny. Teraz już będziesz wiedział, że nie zostawia się jej samej." 

Nie, to niemożliwe!
 
 
Także rozdział 33 jest już gotowy :) Mam nadzieję, że spodoba się wam i zostawicie opinię na temat tej notki. Są wakacje Kochani, a już niedługo do szkoły. Jak myślicie? Co stało się z Katherine? Czy Zayn w końcu wyzna jej miłość i ich szczęście zagości u nich na trochę dłużej?